Arka zaprezentowała się w Warszawie z bardzo dobrej strony. Początek spotkania był fantastyczny dla żółto-niebieskich. Już w 3 minucie Aleksandyr Kolew odegrał piłkę w polu karnym, a wbiegający Maciej Jankowski posłał ją do siatki. Po stracie gole gospodarze starali się przejąć inicjatywę, ale gdynianie grali bardzo mądrze. W efekcie mistrzowie Polski nie mieli pomysłu na to, jak poradzić sobie z defensywą rywali i stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. I tak było niemal do końca pierwszej połowy. Skoro Legia nie poradziła sobie z gry, to musiała poszukać szczęścia ze stałego fragmentu gry. Z rzutu rożnego dośrodkował Domagoj Antolić, piłkę zgrał głową Mateusz Wieteska, a defensywę Arki zaskoczył Michał Kucharczyk i wpakował piłkę do siatki z najbliższej odległości. Gdynianie mieli czego żałować, bo mogli utrzymać prowadzenie do końca pierwszej połowy.
W drugiej części spotkania Legia prowadziła grę, utrzymywała się dłużej przy piłce, ale akcje ofensywne były chaotyczne i prowadzone bez większego pomysłu. Dobrze ustawieni defensorzy żółto-niebieskich radzili sobie z tymi atakami. Arka czekała na okazję do kontry, ale też nie przeprowadziła takiej akcji, która mogłaby dać jej zwycięskiego gola. Legia najgroźniej zaatakowała tuż przed końcem spotkania, ale najpierw Carlitos próbował wymusić rzut karny, a potem po strzale Cafu dobrze interweniował Pavels Steinbors. Arka zasłużenie zdobyła punkt na terenie mistrza Polski.
- Remis nigdy nie cieszy i tego nauczyłem zawodników, że zawsze gramy o zwycięstwo. Jednak punkt zdobyty w Warszawie trzeba szanować - powiedział po meczu Zbigniew Smółka, trener Arki.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?