Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alessandro Chiappini, trener Atomu Trefla Sopot: Taka sytuacja, jak w Sopocie, to dla mnie nowość

Rafał Rusiecki
Karolina Misztal
- Na początku było dla mnie bardzo trudno. Nie wiedziałem, co zrobić, aby zespół się nie rozleciał. Mówiłem więc: hej, dziewczyny nie myślmy o tym, bo jak się tylko na tym skupimy, to stracimy swoją twarz. Nie zawsze udawało się przejść obok kłopotów. Nie dostawaliśmy w tym trudnym momencie wsparcia. Nikt nie mówił, co się właściwie stało - przyznaje trener Alessandro Chiappini, który mimo problemów finansowych trapiących Atom Trefl zdołał zdobyć mistrzostwo Polski.

Po dwóch latach spędzonych w Polsce, co może Pan powiedzieć o poziomie żeńskiej ligi siatkarskiej w naszym kraju?

Dla mnie to było ważne doświadczenie. Znalazłem tutaj dobrą organizację, dobrze zbilansowane zespoły. Oczywiście, są kluby, które walczą o tytuły i o utrzymanie. Po tych dwóch sezonach nauczyłem się, że jeśli nie jest się dobrze przygotowanym, to nie osiągnie się zamierzonego poziomu. W ubiegłym sezonie tylko my wygraliśmy dwukrotnie z drużyną AZS Białystok, a inne, silne zespoły przegrywały z nią jeden mecz. To dziwne, bo na końcu Białystok walczył o utrzymanie. W tym sezonie w półfinałach i finałach musieliśmy grać na bardzo wysokim poziomie.

Atomówki świętowały mistrzostwo Polski z kibicami i turystami

Wierzył Pan w przejście Rabity Baku w Lidze Mistrzyń?

Mogliśmy pokonać azerski zespół. Na wyjeździe, w rewanżowym meczu, zagraliśmy dobry pierwszy set. Walczyliśmy, daliśmy z siebie wiele. Nie mieliśmy jednak szans, aby coś zmienić w zespole. Mieliśmy wtedy m.in. dwie atakujące i trzy rozgrywające. Ciężko w takich okolicznościach przygotować odpowiedni trening. Nie mówiąc już o znaczącej zmianie taktyki w trakcie meczu. W ostatniej części sezonu musieliśmy przesunąć Małgorzatę Kożuch na czwartą pozycję, a Katarzynę Konieczną na drugą. To dlatego, że Ewelina Sieczka słabiej prezentowała się pod względem kondycji fizycznej. Poświęciliśmy jej specjalistyczny trening i dzięki Bogu na koniec sezonu wróciła z bardzo dobrą formą.

Polecamy:**Prezes Atomu Trefla: Musimy bardziej racjonalnie wydawać środki**

Odrobił Pan lekcję domową. W ubiegłym sezonie Atom Trefl nie powalczył z Muszynianką w finale. Teraz było zupełnie inaczej.

Nie byłem zadowolony po ubiegłorocznych finałach. Nie sądzę, że poddaliśmy tamte mecze. Po prostu zaakceptowaliśmy to, że Muszyna jest od nas lepsza. W tym sezonie Muszynianka w finałach była w dużo lepszej sytuacji. Z kolei nasza trudna sytuacja spowodowała, że zwarliśmy szeregi. Byliśmy mocni swoją zespołowością. Nie poddawaliśmy się. Zrobiliśmy kilka niewiarygodnych rzeczy, szczególnie w ciężkich momentach w półfinałach i finałach. Myślę, że jeśli rzeczywiście chcesz coś osiągnąć, to będziesz do tego zmierzać z całych sił. Poczułem, że ten zespół jest silny na parkiecie. To dlatego dziewczyny wiedziały, że w każdym momencie mogą zmienić wynik spotkania. Przegrywaliśmy na przykład z Dąbrową 0:3, by następnego dnia wygrać z nią 3:0. Poddźwigaliśmy się, kiedy w tie-breaku przegrywaliśmy już 0:8.

Atomówki całe we łzach szczęścia. Zobacz jak cieszyły się z mistrzostwa Polski [ZDJĘCIA]

Dwa, trzy miesiące temu, w obliczu sporych problemów, finał rysował się przed wami mgliście. Co przez ten czas zmieniło się w zespole?

Powoli zaczęliśmy zapominać o kłopotach. Skupiliśmy się na swoich obowiązkach, na siatkówce. Zrozumieliśmy, że każdy musi za każdego wziąć odpowiedzialność. W ten sposób udało nam się stworzyć ścisły związek. Uwierzyliśmy, że mimo problemów nadal możemy zrobić coś ważnego.

Zobacz:**Alessandro Chiappini: Dziękuję wszystkim!**

Czy to pierwsza sytuacja w Pana karierze, że klub już na starcie sezonu ma problemy finansowe?

To była dla mnie nowość. Na początku było dla mnie bardzo trudno. Nie wiedziałem, co zrobić, aby zespół się nie rozleciał. Mówiłem więc: hej, dziewczyny nie myślmy o tym, bo jak się tylko na tym skupimy, to stracimy swoją twarz. Nie zawsze udawało się przejść obok kłopotów. Nie dostawaliśmy w tym trudnym momencie wsparcia. Nikt nie mówił, co się właściwie stało. Domyślam się, że popełniłem kilka błędów. Na przykład na treningach zdarzało mi się akceptować u dziewczyn niewłaściwe zagrania, których normalnie nie toleruję. Powolutku zaczęliśmy jednak normalizować sytuację, za co duże gratulacje należą się zespołowi. Dziewczyny nie zarzucały mnie swoimi problemami, starały się jak mogły na treningach, sprężały się. Myśleliśmy tylko o siatkówce. Ten sezon wiele mnie nauczył. Zachowam dla siebie te lekcje.

Klub zapłacił Panu wszystkie zaległe pieniądze?

Jeszcze nie. Zmieniło się wiele, na lepsze. Czekam jednak na resztę.

Tak atomówki zdobywały złoto punkt po punkcie!

Rozmawiał Pan z prezesem klubu Tomaszem Słodkowskim?

Planowaliśmy trzy spotkania, ale z różnych względów nie mogliśmy się jeszcze spotkać. Czekam, bo mam pewne propozycje z innych klubów. Oczywiście mój menedżer jest z nimi w kontakcie. Ja chciałbym jednak znać swoją przyszłość także tutaj. Polubiłem bowiem to miasto. Lubię Polskę, tutejszą siatkówkę. Czekam więc, choć czuję się dziwnie. Wiem, że działacze rozmawiają z wieloma zawodniczkami. To dziwne, bo zazwyczaj to trener decyduje, kto gra. Być może zapadła już decyzja, że w Sopocie będzie inny trener.

Cały wywiad znajdziesz na stronie www.dziennikbaltycki.pl

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto