Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

90 lat temu posłowie zdecydowali o budowie portu w Gdyni

red.
Archiwum DB
"Port zbudowano w zatoce pomiędzy dawnymi wsiami Gdynią i Oksywiem, w miejscu, w którym wpadała do morza bagnista rzeczka Chylonka" - relacjonował red. Henryk Tetzlaff, w II RP naczelny miesięcznika "Morze", współzałożyciel Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Gdyni, lata później publicysta "Dziennika Bałtyckiego".

"Przyszedłem do przekonania, że jedynym i najlepszym miejscem do budowy portu jest dolina między tzw. Kępą Oksywską i Kamienną Górą. Ponieważ w tej dolinie leży znana od dawna polskim letnikom nadmorskim wioska Gdynia, więc przyszłemu portowi nadano też nazwę Gdynia" - te zdania należą z kolei do inż. Tadeusza Wendy. To jemu, jeszcze w trakcie trwającej w 1920 roku wojny, zlecono "zbadanie możliwości wybudowania portu morskiego w Tczewie i połączenia go z morzem za pomocą pogłębionej Wisły, względnie za pomocą kanału morskiego, przecinającego terytorium Wolnego Miasta Gdańska". Po stwierdzeniu nieprzydatności Wisły dla żeglugi wielkich statków poszukiwania przeniesiono ze śródlądzia bezpośrednio na brzeg morza, w okolice Żarnowca, Pucka, na całe 66 kilometrów polskiego wybrzeża (nie licząc Helu).

Zacytuję Tadeusza Wendę jeszcze raz: "Wybór Gdyni dla portu spotkał się z silnym sprzeciwem. Jedni ciągle jeszcze wskazywali na Tczew jako na miejsce najodpowiedniejsze dla portu. Idea ta jednak, pomijając wielkie koszta wykonania, miała ten duży brak, że Tczew, jakkolwiek leży nad Wisłą, musiałby być połączony z morzem za pomocą kanału morskiego długości 35 km, który podczas miesięcy zimowych stanowiłby poważną przeszkodę dla żeglugi z powodu lodów, i że na całej prawie swej długości leżałby na terytorium WM Gdańska, przez co stałby się niejako przedłużeniem portu gdańskiego i nie uniezależniłby Polski od Gdańska. Inni znów uważali, że najlepszym miejscem pod budowę portu jest Zatoka Pucka i że w tym celu należy przekopać półwysep Hel i wybudować wielką tamę, oddzielającą Zatokę Pucką od Zatoki Gdańskiej".

Cytuję obficie - a z cytatów przemawia historia. Port w Gdyni stał się jednym z największych sukcesów w dziejach polskiej inżynierii. Zanim to się stało, musiał znaleźć się inż. Tadeusz Wenda, który nie tylko z najwyższą starannością wskazał lokalizację portu, ale wkrótce stał się szefem największej nadbałtyckiej i polskiej budowy tamtego czasu. Musiał znaleźć się Sejm RP, który podjął decyzję o rozpoczęciu tej budowy. Musiał się znaleźć inż. Eugeniusz Kwiatkowski, który mistrzostwo inżynierskie Wendy przekuł w jeden z największych sukcesów w historii polskiej gospodarki. No i w jeden z największych sukcesów polskiej polityki międzynarodowej - port w Gdyni pozwolił Polsce wyjść obronną ręką z niemiecko-polskiej wojny gospodarczej połowy lat dwudziestych XX wieku (choć nie udało się w pełni uniezależnić od nieprzyjaznego Gdańska).

23 września mija równo 90 lat od dnia, w którym Sejm RP przyjął Ustawę o budowie portu w Gdyni. Składam hołd posłom na Sejm RP, którzy w 1922 roku, w Polsce słabej, wykazali się wielką ambicją i wyobraźnią. I gratuluję tym wszystkim, dzięki którym dziewięćdziesiąt lat później, w XXI wieku Port Gdynia jest świetną firmą, a Gdynia świetnym miastem.

Cytaty zaczerpnąłem z książki "Archiwum Morskie Eugeniusza Kwiatkowskiego", wydanej przez WSAiB im. E. Kwiatkowskiego w Gdyni.

Redakcję "Dziennika Bałtyckiego" proszę, aby honorarium z tytułu niniejszego felietonu zasiliło fundusz budowy pomnika inż. Tadeusza Wendy.

Piotr Dwojacki

Nie zapominajmy o Stefanie Żeromskim

Nawiązując do treści Pana felietonu pt. "Składam hołt posłom.... " , pragnę jedynie nadmienić, że propagatorem idei zbudowania i wizji przyszłego portu w Gdyni był również Stefan Żeromski (obecnie, nieco "zaniedbany" i zapomniany). W czasie kolejnych swoich pobytów (w roku 1920 w Orłowie, 1921 w Gdyni oraz 1922/3i4 w Helu), Stefan Żeromski bardzo aktywnie interesował się m.in. sprawami związanymi z budową portu w Gdyni - czego dowodzą Jego relacje z placu budowy (patrz: "Wiatr od morza", rozdział XVII pt. "Przy nowych fundamentach", wyd. w 1922r.)

Na potwierdzenie, przywołam jedynie fragment z tego rozdziału: "Ockniona znowu z tylosetletniego snu wola Chrobrego króla, spełniona wykonaniem sprawa żywota Jana Henryka Dąbrowskiego, objawia się tej stronie, ażeby pokazać ułamek potęgi wielkiego plemienia, zabudowując zimną pustkę od strony Gdyni ubogiej i od strony martwych pagórków Oksywia. Tu i tam pobiegną w ciągu lat kilometry betonowych i kamiennych bulwarów i placów. Tam, gdzie teraz wałęsają się w malarycznym oparze białe lub łaciate kozy uwiązane na postronkach i przytroczone na głucho do kołków wbitych w torfowisko (...) zaświszczą sygnały i syreny setek kotłów, bić będą w niebiosy, jak w Southampton, tysiące młotów, warczeć będą maszyny, śpiewać będą pracownicy, przygotowywać się do podróży wokół globu ziemskiego polskie okręty i młodzi polscy marynarze (...) W ciągu lat wykopany zostanie z długiej szyi chylońskiej ośmiometrowy pokład torfu, a podspodni piasek, wyrzucony na podstawę wałów i tam, ujmie kisnące wody malarycznej rzeczułki w czynne i żywo działające baseny. (...) linie kolei żelaznych poniosą stąd dorobek świata w głąb lądu, a z głębi lądu przytaszczą tu na wywóz dorobek pracy rąk polskich."

Stefan Żeromski był wielkim orędownikiem zbudowania portu na (odzyskanym po okresie zaboru pruskiego) polskim wybrzeżu. Propagowanie potrzeby zbudowania portu w Gdyni, Żeromski dał wyraz w swojej odezwie, która była publikowana w ówczesnej polskiej prasie - w załączeniu. Jak z powyższego widać, Żeromski swoim działaniem chciał uświadomić wszystkim o potrzebie budowy portu w Gdyni i nawoływał do współudziału w tym przedsięwzięciu. Szkoda, że obecnie - w niczym nie umniejszając działalności Tadeusza Wendy, Eugeniusza Kwiatkowskiego oraz posłów Sejmu RP z roku 1922 - nie przypomina się działań Stefana Żeromskiego.

Z poważaniem, pozdrawiam - Henryk Wiszniowski

Stefan Żeromski - Port w Gdyni.

„Port w Gdyni jest jednym z najżywotniejszych przedsięwzięć nowoczesnej Polski, a jego budowa pierwszorzędną jej potrzebą. Są to drzwi do świata, a zarazem ostatnia twierdza obronna od zagłady Kaszubów, Mazurów Pruskich, Kabatów, Kociewiaków, Warmiaków. Jeżeli to dzieło nie będzie szybko, pilnie i doskonale wykonane, zatrzasną się przed naszą całością i przed naszą przyszłą potęgą te drzwi przednie, a zakrańcom naszym wydarty zostanie główny i ostatni zamek obronny. Lud kaszubski, cofający się krok za krokiem, piędź ziemi za piędzią, stulecie za stuleciem przed niemiecką nawałą, w ostatniej swojej grupie, która los oddała nam w ręce, jeszcze nie zgryzioną i jeszcze nie dającą się pożreć, a powierzył na przechowanie i wychowanie – zapadnie w otchłań niemiecką. Będą obumierały w naszych zimnych oczach, będą schły i w obcy pień szły bezcennymi sokami gałęzie naszego narodu na Warmii i Mazurach – spadną i wdeptane zostaną w obcą ziemię ostatnie liście słowiańskiego drzewa ponad Łebskim jeziorem. Nie tylko obnaży się przed światem nędza słabość nasza, niechęć do obronnego dzieła, tchórzostwo i lenistwo w sprawie dźwigania plemiennej wielkości, lecz nadto padnie w te żywe jeszcze odnogi, wici i pędy – zaraza naszej niemocy i śmiertelny lęk przed wrogiem.
Odwieczny nasz błąd: zwracanie się twarzą, piersiami, natężeniem pasji i wszystkich sił do walki i zmagania się jedynie ze wschodem, znowu toczy nasz organizm i nasze jestestwo. Wolimy nie tylko czynnie, lecz także w bezsilnych sądach i doraźnych cuceniach leźć poprzez błota białoruskie ku starym dzikim polom, ażeby tam w spokoju z odwiecznym antagonistą, z rozpasanym nomadą, topić siły w błotach i rozpraszając je po obcych polach, zamiast zwodzić dzieło obronne, świetne, dostojne i nieśmiertelnie wzniosłe.
Co najmniej połowa naszego narodu nic nie chce wiedzieć o tej furcie do morza, o porcie w Gdyni. Jeszcze cała masa ciemięgów nie odetchnęła ni razu powietrzem potęgi, które się unosi nad morzem. Nieliczni jedynie, rozumiejący znaczenie tego portu, pracują nad jego otwarciem. Pamiętam, jak poeta, Jan Kasprowicz, w czasie plebiscytu na Warmii i Mazurach, przemawiał do tłumu słuchaczy polskich, mieszkańców Kwidzyna. Nic nie zdoła odtworzyć mocy jego słowa i nic nie zdoła wyrazić entuzjazmu słuchaczy, zamkniętego w oczach, w bladości lic, w jęku i westchnieniu. Chwytali w dusze swe nakazy: nie lękać się Niemców! Nie dać się! Bronić! – przemocy, wiecznej napaści i wiecznemu gwałtowi przeciwstawić moc polską! Gdyby dziś temu znakomitemu mężowi i poecie przyszło mówić te słowa w środowisku rdzennie polskim, w stołecznej Warszawie, lub wolnym Krakowie, czy miałby takich słuchaczy? Słuchałyby go uszy głuche, a słowa jego odbijałyby się o serca oziębłe. Powiedzą mi, oczywiście, iż to nie sprawa i zadanie poetów – porty budować. Lecz ten port, jego obraz, jego niezbędna konieczność, jego narodowe widziadło w duszach ludzkich wykuwać, ryć w sercach, ciosać w granicie woli. Trzeba otoczyć to dzieło pospólną miłością. Trzeba je za dnia i w nocy budować wszystkimi ziemiami i całym narodem.”


Źródło: Pisarze polscy Kresom Zachodnim, Warszawa 1925,s.5-7

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto