Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policjanci wywlekli pasażera z autobusu w Gdyni. Teraz kłamią przed przełożonymi

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Stopklatki z nagrania akcji przez jednego z pasażerów. fot. archiwum prywatne
Stopklatki z nagrania akcji przez jednego z pasażerów. fot. archiwum prywatne
Na oczach kilkudziesięciu pasażerów, pomimo rozpaczliwych krzyków jego przyjaciółki, policjanci z Gdyni brutalnie rozprawili się w weekend z pasażerem nocnego autobusu, wyciągając go siłą z pojazdu.

Na oczach kilkudziesięciu pasażerów, pomimo rozpaczliwych krzyków jego przyjaciółki, policjanci z Gdyni brutalnie rozprawili się w weekend z pasażerem nocnego autobusu, wyciągając go siłą z pojazdu. Stało się tak, bo mężczyzna miał nazwać "frajerem" jednego z kontrolerów, którym stróże prawa towarzyszyli podczas sprawdzania biletów.

Komenda Miejska Policji w Gdyni wszczęła postępowanie w tej sprawie, ale funkcjonariusze odwracają kota ogonem i przedstawiają zupełnie inną wersję wydarzeń. Incydent nagrał jednak telefonem komórkowym jeden z pasażerów, zapis, który przejrzeliśmy, potwierdza, że przynajmniej jeden z policjantów, składając wyjaśnienia przed przełożonymi, kłamał.

Świadkiem sytuacji był ponadto funkcjonariusz Straży Granicznej po służbie, zbulwersowany jej przebiegiem także próbował nagrać awanturę. Jak twierdzi, został wtedy zaatakowany przez kontrolerów, wyrwano mu telefon, wypchnięto z autobusu, grożono pobiciem. Mężczyzna złożył już zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez pracowników Zarządu Komunikacji Miejskiej, wczoraj był także na konfrontacji w siedzibie ZKM i rozpoznał agresywnych kontrolerów.

- Oni teraz wszystkiego się wypierają, ale ich argumenty są absurdalne - mówi strażnik graniczny. - Mówią, że... sam wyskoczyłem z autobusu, mimo że mieszkam kilka przystanków dalej. Utrzymują, że próbowałem odbijać wyprowadzonego wcześniej pasażera, choć w ogóle tej osoby nie znam. Prawda jest zaś taka, że z autobusu mnie wypchnięto, i tak zresztą musiałbym wysiąść, żeby odzyskać skradziony telefon. Kontrolerzy, którzy skasowali zapis, twierdzą oczywiście, że do takiej kradzieży nie doszło. Nie odpuszczę jednak tej sprawy, idę z nią do sądu i ciekawe, co się okaże, gdy skasowane filmy odnajdą w telefonie biegli sądowi.

Zarówno kierownictwo gdyńskiej policji, jak i ZKM Gdynia, zapowiada wyciągnięcie surowych konsekwencji wobec swoich pracowników, jeśli zarzuty pod ich adresem potwierdzą się. Zdaniem dyrektora ZKM przebieg incydentu z weekendu nie jest jednak wcale jednoznaczny.
- Konfrontacja nie wyjaśniła, czy rację ma funkcjonariusz Straży Granicznej, czy kontrolerzy - mówi Olgierd Wyszomirski. - Poczekam więc z karami do czasu, aż przebieg wydarzeń wyjaśni policja. Jeśli jednak kontrolerzy zachowali się w sposób opisany przez pasażerów, jest to oczywiście niedopuszczalne i nie będzie dla nich pobłażania.

Gdyńska policja wyjaśnia zachowanie dwóch swoich funkcjonariuszy, którzy brutalnie potraktowali pasażerów podczas weekendowej kontroli biletów w nocnym autobusie, a potem nierzetelnie przedstawili przebieg awantury wyjaśniając przełożonym powód interwencji. Kłopoty w związku z tą sprawą mogą mieć także sami kontrolerzy. Do komisariatu w Gdyni Karwinach trafiło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez pracowników Zarządu Komunikacji Miejskiej. Złożył je funkcjonariusz Straży Granicznej, świadek gorszących scen w autobusie N10 w nocy z soboty na niedzielę. Kontrolerzy mieli go straszyć i wyrwać mu telefon komórkowy, gdy rejestrował przebieg awantury. Zszokowani postępowaniem policjantów i funkcjonariuszy są też inni pasażerowie. Jeden z nich nagrał fragmenty zajścia i upublicznił je w internecie.

- Zrobiłem to, bo zachowywali się jak zgraja chuliganów - mówi mężczyzna. - Zastraszyli cały autobus. Większość pasażerów, choć miała bilety, bała się, że za chwilę zostanie pobita.
Do incydentu doszło w nocy z sobotę na niedzielę około północy w autobusie N10, jadącym w stronę Kaczych Buków. Relacja przebiegu zajścia dwóch niezależnych świadków, poszkodowanego strażnika granicznego i autora filmu, jest identyczna Mężczyźni nie mieli możliwości uzgodnić między sobą wersji wydarzeń, bo skontaktowani zostali ze sobą dopiero przez reportera "Polski Dziennika Bałtyckiego". Wyjaśnienia policjantów i kontrolerów, którzy mieli możliwość ustalenia przebieg zajścia, są natomiast nielogiczne i niezgodne z zapisem filmu.

Pasażerowie zgodnie twierdzą, że w autobusie doszło do kontroli, mężczyzna pod wpływem alkoholu, siedzący z tyłu pojazdu, nie miał biletu, wypisano mu więc karę i kilkunastu mężczyzn, biorących udział w akcji, wysiadło. Wtedy ukarany obraził jednego z kontrolujących, nazywając go "frajerem". Kontrolerzy, i - jak się później okazało - także policjanci, wpadli jeszcze raz do autobusu, wyciągnęli na siłę mężczyznę oraz towarzyszącą mu pasażerkę. Spacyfikowali też strażnika granicznego, który nagrywał incydent.
- Miałem bilet, byłem trzeźwy, spokojnie wracałem do domu - mówi funkcjonariusz SG. - Gdy agresywni mężczyźni nie przedstawiający się jako policjanci, bez wyjętych odznak, zaatakowali pasażera, postanowiłem zajście nagrać. Wtedy jeden z kontrolerów od tyłu wyrwał mi telefon, następnie wyciągnięto mnie na siłę z autobusu. Bałem się, że zostanę dotkliwie pobity. Telefon oddano mi dopiero wtedy, gdy, skasowano kompromitujący materiał. Ale to na nic, bo złożyłem już wniosek o ściganie kontrolerów, przed sądem domagał będę się od biegłych odtworzenia nagrań.

Wersji funkcjonariusza Straży Granicznej zaprzecza bardziej agresywny z policjantów. Jak dowiedzieliśmy się wczoraj od podinsp. Tomasza Wojaczka z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni, mężczyzna wyjaśnił, że musiał stanowczo interweniować wobec pasażera i jego partnerki, bo ten atakował kontrolerów. Policjant dodał, że nic nie wie o zabraniu przez kontrolerów telefonu komórkowego jednemu z pasażerów. Kolejnego miał zaś wyprowadzić, bo ten stawiał stanowczy opór, jego partnerka objęła go w pół, nie pozwalała policjantom interweniować. Według funkcjonariusza najpierw wyprowadzono z autobusu ją, a potem jej partnera. Wiadomo jednak, że to nieprawda, bo na zupełnie inny przebieg zdarzeń wskazuje film. Widać wyraźnie, że w starciu policjanci - pasażer agresywni byli ci pierwsi. Nie przedstawiają się jako funkcjonariusze, nie widać odznak. Partnerka mężczyzny w momencie jego wyprowadzania na pewno znajdowała się natomiast w autobusie, bo słychać jej błagalne prośby, aby zostawili jej przyjaciela w spokoju. Policjant mówi też do niej "wyjdzie pani".
Podinsp. Tomasz Wojaczek nie potrafił wczoraj wyjaśnić, dlaczego jeden z policjantów skłamał przedstawiając przełożonym przebieg zajścia.
- Sprawdzimy to - mówi Wojaczek.

Kolejny raz
O kontrowersyjnych zachowaniach kontrolerów biletów w Trójmieście pisaliśmy ostatnio pod koniec października.
Okazało się bowiem, że podczas kontroli potrafią oni naginać prawo zatrzymując siłą pasażerów w pojeździe, czy blokując drzwi. Tymczasem kontrolerom nie wolno używać wobec pasażerów siły fizycznej.
Uczestnikiem takiego, niemiłego incydentu z pracownikami ZKM Gdynia, była m.in. Agnieszka Hantschke. Gdynianka, choć miała bilet, nie została wypuszczona przez kontrolera z autobusu. Dyrektor ZKM przeprosił ją potem za zachowanie swojego pracownika.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto