Równolegle z naszymi zmaganiami z fiskusem odbywa się ważna rywalizacja o to, co wpłacamy. W jednej z konkurencji, gdzie stawką jest 1,5% naszych podatków startują organizacje pożytku publicznego – jest okazja wesprzeć ważne dzieła, pomóc tym, którzy sami sobie nie poradzą, dać wyraz swojemu przywiązaniu do konkretnej organizacji. Dobra to i ważna lekcja wrażliwości i czynienia dobra, uwrażliwiająca nas wszystkich na to, że trzeba i warto pomagać.
Druga konkurencja to ta, w której konkretne gminy krzyczą: - Koniecznie rozlicz się z podatku u nas! Krzyczą z oczywistego powodu, bo taka Gdynia z tytułu bycia i gminą, i powiatem, otrzymuje niemalże połowę z tego, co odprowadzimy fiskusowi. Wpływy z PIT, mimo rosnącej kwoty wolnej i obniżki stawek, nadal są bardzo istotną częścią miejskiego budżetu. Nic więc dziwnego, że podatnik, który dobrze zarabia i płaci podatki w swojej gminie, to cenny podatnik. Warto go kusić i pilnować, by nie uciekł do takiego – za przeproszeniem – Kosakowa czy innej Redy czy Szemuda. I teraz pozostaje pytanie o metody i techniki kuszenia. Gdynia wybrała lat metodę: „Rozlicz się, a może w loterii wylosujesz auto, rower albo co innego?”. Najpierw celem były osoby, które rozliczają się po raz pierwszy i miały być za to nagrodzone. Osoby rozliczające się od zawsze odebrały to słusznie jako afront i potraktowanie ich jako podatników drugiej kategorii. W kolejnych latach nieco to pozmieniano, natomiast metoda pozostała ta sama: zapłać, a może wylosujesz nagrodę, którą ci kupimy (zapewne z podatków innych osób, które odprowadzają haracz, a nie mają szczęścia w losowaniu).
Gdy poczytałem komentarze osób wpisujących się pod miejską informacją o tegorocznym dotarło do mnie, że nie jestem odosobniony myśląc, że nie tedy droga. Nikt nie lubi z zasady płacić podatków –szczególnie ci, którzy co miesiąc osobiście wysyłają przelewy, zgrzytając zębami. Też nie jestem fanem tego procesu, ale to, co przez lata pomagało mi zmniejszyć dyskomfort, to myśl, że połowę haraczu marnuje państwo, ale połowa trafia do mojego miasta i tu zostaje. Od pewnego czasu ta myśl nie pomaga, gdy czuję, że i ta połowa jest marnotrawiona, wydawana w sposób szalony i niegospodarny. Obserwując wściekłość komentujących gdynian zobaczyłem to samo, tylko zwielokrotnione. Tak, ludzie nie lubią, gdy ktoś wyrzuca ciężko zarobione przez nich pieniądze. Czują wzburzenie, rozczarowanie i złość i machanie im przed oczami opcją wylosowania nagrody rozsierdza ich jeszcze bardziej. A przecież można zrobić tak, by wszyscy wygrywali i każdy czuł, że dostał nagrodę: po prostu wydawać ich pieniądze oszczędnie, rozsądnie i na akceptowalne społecznie cele.
Gdy daję pieniądze na fajny cel, mam poczucie, że to ma sens. Gdy daję je komuś, kto je wyrzuca – wcale nie ucieszy mnie propozycja, że z części tego haraczu ktoś kupi nagrody i na niejasnych zasadach je porozdaje. I gdy widzę ludzi, którzy ze smutkiem, ale i przekonaniem mówią, że oni już nie rozliczają się w Gdyni, jakoś ich rozumiem, choć jest mi przykro. Każdy podatnik, który ucieka z naszego miasta to osobista porażka jego władz. To votum nieufności i oskarżenie.
Ja, mimo wielu rozterek, nadal rozliczę się w Gdyni, ale nie mam już w sobie przekonania, że tak będzie zawsze. Dzień, w którym to zmienię, będzie dniem ostatecznej kapitulacji mojej nadziei, że tu jeszcze może być normalnie. Póki co, ona jeszcze się we mnie tli, co i państwu polecam. I tak, wiem, że jestem niepoprawnym i naiwnym idealistą. Zgrzytnę zębami i będę patrzył jak kolejny rok z moich
podatków państwo zapłaci za jakiś kolejny wariant „Willi Plus”, a Gdynia wyda na „Lodowisko Minus” albo „Beton Plus”.
*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana, a pieniądze mieszkańców należy wydawać oszczędnie i rozsądnie.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?