Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Zającówka" ma 40 lat! Historia VI Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Sierpińskiego w Gdyni

Ksenia Pisera
Archiwum szkoły
Gdy w maju 1972 Józef Zając pierwszy raz przyjechał do tej szkoły, ciężko było mówić o stworzeniu liceum. Zniszczone pomieszczenia dotychczasowej Szkoły Podstawowej nr 4 wymagały natychmiastowego remontu. Oświetlenie padało, część okien była zabita gwoździami, ściany były odrapane. Z kolei czasu i środków, by doprowadzić wnętrze do przyzwoitego wyglądu, było bardzo niewiele.

Gdynia miała wówczas pięć liceów, a przy ul. Kopernika niebawem miało powstać szóste. Nie bez wątpliwości, ale tak się stało. Popularna "Zającówka" obchodziła właśnie 40-lecie.

Sekretariat w segregatorze

Najtrudniejsze były pierwsze lata. Na fundamentach dotychczasowej Szkoły Podstawowej nr 4 Józef Zając miał stworzyć liceum, z filii III Liceum Ogólnokształcącego. Naukę podjęło tu 593 uczniów: w sześciu klasach pierwszych, pięciu drugich, dwóch trzecich oraz dwóch czwartych. Lekko nie było.

- Utworzenie szkoły zaproponował mi inspektor Wydziału Oświaty i Wychowania - wspominał Józef Zając w rozmowie z Haliną Dobrowolską w 2007 roku. - Zgodę na przyjęcie tej funkcji uzależniłem od rozmowy z dyrektorem szkoły podstawowej panią Ireną Rydzewską, dyrektorem III LO Kazimierzem Pawlakiem i Jadwigą Sokólską, którzy prowadzili filię III LO oraz decydowali o doborze grona pedagogicznego. Pierwsza moja wizyta w maju 1972 r. w Szkole Podstawowej nr 4 nie napawała optymizmem. Wydział Oświaty i Wychowania obiecał uruchomić środki na remont dopiero z chwilą rozpoczęcia roku szkolnego, czyli w sierpniu 1972 r.

Nieco później lokalna prasa doniosła o pomyślnym starcie liceum w Gdyni. Cały sekretariat placówki mieścił się w jednym segregatorze sekretarki oraz w drugim dyrektora. W taki sposób rozpoczęła się praca dyrekcji i grona pedagogicznego nad poziomem wiedzy zdobywanej przez uczniów. Nauczyciele "szóstki" rozpoczęli naukę języków obcych. Do placówki z dostawą pomocy szkolnych do nauki języka francuskiego przybył Robert Bourgeouis, ówczesny przedstawiciel ambasady francuskiej z Warszawy. 28 września 1976 r. Kuratorium Oświaty i Wychowania Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku nadało liceum imię wybitnego polskiego matematyka, prof. Wacława Sierpińskiego - twórcy Warszawskiej Szkoły Matematycznej. W czasie uroczystości nadania imienia szkole wręczono sztandar ze słowami: "strzeżcie jego honoru". - To stało się zadaniem uczniów i nauczycieli "szóstki" - pisała Małgorzata Krause, nauczycielka historii w VI LO. - Nauczyciele naszego liceum doskonale rozumieli, że klasy sprofilowane sprzyjają lepszemu rozwojowi talentów młodzieży. Od początku tworzono więc klasy o profilu matematyczno-fizycznym, biologiczno-chemicznym, humanistycznym (profil ten istniał krótko i tylko wtedy, gdy młodzież zgłaszała nań zapotrzebowanie) i klasy ogólne.

Zobacz także: Najlepsi maturzyści w Gdyni: Nagrody za bardzo dobre wyniki na maturze ZDJĘCIA

W latach 1972-1981 działało w szkole również harcerstwo pod opieką podharcmistrza Anny Stanisz. Była głównym organizatorem rajdów, akcji obozowych letnich i wieczornic. W tym czasie harcerze mieli w szkole własną harcówkę.

Najpiękniejszy 1983 rok

Działalność harcerstwa w "zającówce" wygasła na początku lat 80, gdy w kraju wprowadzono stan wojenny. Życie codzienne nie należało do najłatwiejszych. Z jednej strony luki w zaopatrzeniu, wyłączany prąd, braki w dostawach benzyny. Z drugiej - wieczne strajki, niebezpieczne igranie ludu z władzą i odwrotnie.

Szkolne życie toczyło się jednak dalej.
- Dla mnie najpiękniejszy był zapewne rok 1983 - wspominał Zając. - W naszej szkole panowała ogromna więź, ufność i zrozumienie. Szczególnie rozumiano mnie, będącego pod presją "czynników wyższych". Zaowocował wtedy wysiłek wychowawczy. Uczniowie ufali nauczycielom, a nauczyciele uczniom. Z kwaśnymi minami, odwróconymi twarzami przyszli na pochód, bo chyba "czuli", że dyrektor będzie rozliczany. Był to także wspaniały rok pod względem osiągnięć dydaktycznych.

Na pochód uczniowie szli z przyszytą szkolną tarczą na ramieniu. Nikt nie chciał z nią paradować po mieście, dlatego przed wejściem do szkoły przyczepiali ją do rękawów na wszystko, co się dało - agrafki, szpilki, a nawet ślinę. Tak działo się również przed samym wejściem do szkoły.

- Często dyrektor Zając, który wyglądał srogo, ale budził duży respekt, stał rano w progu szkoły i sprawdzał, czy tarcze są przyszyte - wspomina jedna z absolwentek.

Młodzież trudna ale... dumna

"Szóstkę" od początków tworzyła trudna młodzież. Józef Zając wspominał, że czuli się wyraźnie niechciani przez "angielską" część III LO i dzieci ze szkoły podstawowej, w której to pomieszczeniach mieli zajęcia. Z czasem jednak poczuli się pełnoprawnymi właścicielami tej szkoły.

- W mojej klasie były same dziewczyny - wspomina Dorota Arciszewska-Mielewczyk, niegdyś uczennica "szóstki" i gospodarz klasy, dziś posłanka. - Chciałam przenieść się do innej, ale nie było takiej możliwości. Byłam jednak zapatrzona w starszych kolegów ze szkoły, takie dawne miłostki. Jako uczniowie zawsze się porównywaliśmy z uczniami z "trójki", przekomarzaliśmy, która szkoła była lepsza. Ja byłam dumna z "szóstki". Miałam to szczęście uczyć się jeszcze pod dyrektorstwem Józefa Zająca oraz u innych nauczycieli starej daty. Gdy wychodziłam do szkoły, lub z niej wracałam, rodzice nie pytali "jak potraktował mnie nauczyciel" tylko "czy wszystko umiesz?". Pójść na lekcje i czegoś nie wiedzieć to był wstyd. Nauczyciele budzili ogromny respekt.

Czytaj także: Gdynia: Uczniowie wybrali. Gimnazjum nr 1 najlepsze. Zobacz film ze szkoły

Dyrektor na dywanik

Lata 90 były w szkole bardzo nerwowe. Ukazało się zarządzenie o oszczędnościach w oświacie. Zmieniono siatkę godzin, znacznie ograniczono zajęcia pozalekcyjne. Dyrektorzy musieli obniżyć liczbę zajęć dla uczniów, jednocześnie malała liczba godzin pracy dla nauczycieli i to tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego.

- Na szczęście nikt z nauczycieli nie stracił pracy - wspominała Bożena Ciuraszkiewicz, dyrektorka szkoły w latach 1991-2008. - Jakoś się wszystko uładziło i rozpoczęliśmy rok szkolny 1991/92. Ze zmianami w kraju zmieniało się prawo. Weszła w życie Ustawa o systemie oświaty i przepisy wykonawcze do niej. Zmieniły się programy, zasady zarządzania, do szkoły wchodziła demokracja. To odczuli w pierwszym rzędzie nauczyciele, dyrektorzy i rodzice. Wiele wspólnego trudu wymagało wprowadzanie zmian tak, by łagodnie przenieść je na młodzież. Powstały we wspólnym uczniów, rodziców i nauczycieli działaniu ważne wewnętrzne dokumenty: Statut Szkoły, Kodeks Ucznia VI LO. Powstała Rada Rodziców o znacznie szerszych kompetencjach niż miał Komitet Rodzicielski. "Mózgiem" był Konrad Boblewski. Była to trudna praca, ale stworzone wtedy dokumenty były dobrze skonstruowane i służyły następnym rocznikom uczniów. Następny pamiętny samorząd to ten, któremu przewodziła Ilona Budzbon. To nie ja ją, a ona mnie wzywała "na dywanik", ale ile się wtedy w szkole działo... Młodzi reagowali na całe zło i to, co nieszczęsne wokół nas. Byliśmy z ofiarami pożaru w hali Stoczni Gdańskiej, nawet udało się poderwać do działania uczniów innych szkół. Byliśmy z Ojcem Józefem, katechetą naszego liceum, w jego pracy na rzecz dzieci specjalnej troski i w wielu akcjach charytatywnych. Samorząd pod wodzą Ani Święch i Kasi Formeli to dalsze wchodzenie drobnymi krokami w demokrację, to nowy Kodeks Ucznia wypracowany jako zbiór praw, obowiązków i powinności uczniów, to pierwsze ankiety na temat jakości pracy szkoły. Jeśli młodzi chcą, to dużo mogą.
Malały jednak nakłady na oświatę. Dyrekcja szkoły nie miała pieniędzy na zakup materiałów, placówka popadła w długi. Jako pierwsi z pomocą przyszli uczniowie rodziców.

- Dzięki nim baza szkoły nie uległa degradacji, kupowano pomoce naukowe, zajęcia pozaprogramowe były realizowane- kontynuuje Ciuraszkiewicz. - Z czasem dołączyli do tych działań sponsorzy. Szukano też innych dróg do zdobywania funduszy. Trzeba było wynajmować sale lekcyjne, "zarabiać na siebie".

Liceum lat 90. to szkoła inna od tej zapamiętanej przez większość absolwentów. Pozostając przy profilowaniu klas, powołano nowe: matematyczno - informatyczny i matematyczno - geograficzny, reaktywowano profil humanistyczny. Rozszerzono ofertę nauki języków obcych i informatyki. Zajęcia wychowania fizycznego prowadzone są nie tylko w małej sali gimnastycznej, a także w zorganizowanej w ostatnich latach siłowni, na boiskach i na basenie.

W 2005 roku absolwenci liceum zdawali po raz pierwszy egzamin maturalny według nowych zasad. Zdali wszyscy i to najlepiej w Gdyni. Przez 40 lat w olimpiadach przedmiotowych na szczeblu centralnym i międzynarodowym tytuł laureata uzyskało ponad 60 uczniów, a finalisty ponad 100.
To mówi samo za siebie...

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdyni prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Zającówka" ma 40 lat! Historia VI Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Sierpińskiego w Gdyni - Gdynia Nasze Miasto

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto