Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratujmy bałtyckie morświny zanim będzie za późno

Agata Grzegorczyk
Zobaczyć morświna to sztuka, bo w Bałtyku zostało ich zaledwie kilkaset sztuk
Zobaczyć morświna to sztuka, bo w Bałtyku zostało ich zaledwie kilkaset sztuk Krzysztof E. Skóra, Archiwum SMIOUG w Helu
Bałtycka populacja morświna jest na granicy wyginięcia. Liczy sobie co najwyżej kilkaset osobników. A to oznacza, że jeśli nie chcemy opowiadać swoim wnukom o morświnie, jako o legendarnym zwierzęciu, które kiedyś żyło w Bałtyku, musimy zrobić coś teraz. Jeśli liczba morświnów spadnie do kilkudziesięciu, może być za późno.

Morświn ma pecha
Jak wygląda delfin, foka czy nawet mors, wie każde dziecko. Natomiast o morświnie, choć jest największym ssakiem występującym w polskich wodach, słyszało niewielu. Bo morświn ma pecha. Jest bardzo nieśmiały. Unika towarzystwa ludzi, boi się panicznie hałasu - odgłos motoru łodzi nie tylko go ogłusza, ale i oślepia, bo jak delfin w nawigacji wspomaga się echolokacją. A ludzie chętniej działają w ochronie zwierząt znanych i lubianych, takich jak delfiny zabawiające się w wyścigi ze statkami czy misie panda, których wizerunek stał się już symbolem ochrony ginących gatunków. W obronie morświna na razie nie występują rzesze jego fanów. Bo owe potencjalne rzesze po prostu nie wiedzą o jego istnieniu.

Tajemniczy kuzyn delfina
Morświny to najmniejsze walenie świata. Są prawie dwa razy mniejsze od delfinów, ich długość od nosa do ogona nie przekracza 1,8 metra, a waga 50-70 kg. Grzbiet mają ciemnoszary, prawie czarny, im bliżej brzucha tym ich ciało jest jaśniejsze. Długość życia morświna zbliżona jest do psiego - żyje od 10 do 17 lat. Samce dojrzałość płciową osiągają po pięciu latach, samice po sześciu. Młode w sprzyjających warunkach rodzą się co dwa lata, ponieważ matka dość długo wychowuje swoje dziecko - co najmniej pół roku karmi je swoim mlekiem, potem uczy polować na szproty, śledzie, które wraz z rybami dobijakowatymi i babkowatymi są tym co zarówno młodsze, jak i starsze morświny lubią najbardziej.

Morświny od swoich bardziej znanych kuzynów różnią się przede wszystkim kształtem pyska i płetwy grzbietowej. Morświni pysk jest tępy, bez charakterystycznego dla większości delfinów dzioba. Także zęby wewnątrz pyska są inne - okrągłe, łopatkowate, a nie jak u delfina stożkowate, bardziej przypominające kły. Natomiast płetwa grzbietowa jest niska i trójkątna, w odróżnieniu od delfiniej wysokiej i stożkowatej. I właśnie tę płetwę można czasem wypatrzyć wśród fal, kiedy morze jest spokojne. Jednak komu się to udało, może nazywać się już do końca życia szczęściarzem. Nawet naukowcy zajmujący się badaniem morświnów widują je niezwykle rzadko. Od lat 70. w rejonie Zatoki Puckiej odnotowano zaledwie kilka spotkań z żywym morświnem. W tym czasie znaleziono też kilka martwych morświnów na brzegu, a ponad trzydzieści złapało się w rybackie sieci. Zaledwie parę razy udało się je rybakom uratować.

- Oczywiście takich przypadków mogło być więcej, bo nie zawsze jesteśmy informowani o morświnach zaplątanych w sieci. Współpraca mogłaby układać się dużo lepiej. Rybacy powinni wiedzieć, że jeśli łowili zgodnie z przepisami nikt nie będzie im robił z tego powodu problemów. A dla nas nawet te martwe zwierzęta są cennym źródłem informacji - mówi Marcin Gawdzik ze Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu. - Dzięki badaniom martwych zwierząt możemy dowiedzieć się sporo o życiu, sposobie odżywiania czy rozmnażania. Choć oczywiście wolelibyśmy obserwować żywe morświny.

Na pastę do butów
Morświnów Bałtyk kiedyś być pełen. Od XIV wieku urządzano na te zwierzęta regularne polowania. Mięso trafiało na stoły, wykorzystywany był też tłuszcz. Rybacy smarowali nim np. buty, żeby nie pękały i nie przemakały. Jaka była skala polowań, można sobie więc wyobrazić. Jeszcze w XIX wieku morświnów było tyle, że nadal istniały cechy zrzeszające ich łowców. Polowania odbywały się głównie w Cieśninach Duńskich, w których łatwo było odciąć morświnom drogę ucieczki. To właśnie w tym polowaniom przypisuje się zdziesiątkowanie lokalnej populacji morświnów.

Choć nie bez znaczenia są tu i mroźne zimy. Kiedy Bałtyk zamarza na dużych powierzchniach, morświnom, które zapędzą się daleko pod lód, potem trudno znaleźć miejsce, gdzie mogłyby zaczerpnąć oddech. Takie masowe zagłady morświnów obserwowano zimą 1928/29, 1939/40, 1946/47. Jednak gdyby populacja nie była dziś narażona na niebezpieczeństwa ze strony człowieka, łatwiej byłoby się jej odrodzić po ówczesnych ciężkich zimach.

Ostatnia chwila

Ostatnie wiarygodne badania liczebności morświnów przeprowadzono w latach 90. ubiegłego wieku. Oszacowano wówczas, że żyło ich tu zaledwie około 600 sztuk. Późniejszych badań nie uznano za wiarygodne, ponieważ prowadzone były metodami, które, jak się okazało, nie sprawdzają się przy tak małych populacjach. Naukowcy skupili się więc nie tyle na liczeniu, co na doskonaleniu metod rejestracji obecności tych zwierząt.

- Mimo podejmowanych w ostatnich latach działań, bałtycka populacja morświna się nie odradza. A na ratowanie tych zwierząt nie zostało nam wiele czasu. Jeśli ich liczebność spadnie do kilkudziesięciu sztuk, na ochronę może być za późno - ostrzega Marcin Gawdzik. - Nasze morświny bowiem nie chcą się krzyżować z tymi z Morza Północnego czy nawet z Cieśnin Duńskich. Nie ma też zbyt wielu morświnów żyjących w niewoli. A jeśli populacja jest zbyt mała, liczy sobie kilkadziesiąt sztuk, zbyt mała jest jej pula genowa. Osobniki są ze sobą coraz bliżej spokrewnione i coraz częściej pojawiają się wśród nich choroby genetyczne. Dlatego nie ma się co oszukiwać, dotarliśmy już do momentu, w którym, jeśli chcemy zachować bałtycką populację morświnów, ważne jest przeżycie każdego osobnika zdolnego do reprodukcji.

Jak dziś giną morświny
- Największym zagrożeniem dla tych ssaków są tak zwane usidlające narzędzia połowowe, na przykład sieci skrzelowe zbudowane z bardzo cienkiej, a jednocześnie bardzo silnej przędzy. Morświn widzi taką sieć dopiero, gdy jest już tak blisko, że nie ma szansy wyhamować, ani ominąć "ściany". Po zderzeniu z nią nie ma już szansy uwolnienia się. Próby wyplątania się z sieci powodują tylko tyle, że morświn zawija się w kolejne warstwy. Dodatkowo ich oczka są na tyle duże, że mieści się w nich pysk zwierzaka. Morświn, będąc w ogromnym stresie, wykonuje dodatkowy wysiłek, co powoduje, że szybciej zużywa tlen. Zwierzę nie może też wrócić na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza i topi się - tłumaczy Marcin Gawdzik.

W 2004 roku rozporządzeniem Rady Wspólnoty Europejskiej rybacy, także polscy, zostali zobowiązani do stosowania odstraszaczy akustycznych morświnów, tzw. pingerów.

- Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, mając na względzie wsparcie sektora rybackiego i prawidłowe wdrożenie ww. rozporządzenia rady, pokryło w 2008 r. koszt zakupu 500 szt. pingerów, które następnie poprzez okręgowe inspektoraty rybołówstwa morskiego w Gdyni, Słupsku i Szczecinie zostały przekazane w użytkowanie właścicielom statków rybackich prowadzącym połowy w podobszarze 24 ICES Morza Bałtyckiego - informuje Irena Skibowska z biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Nieuzasadniona troska?
Od 1 stycznia 2008 roku używanie dryfujących sieci zwanych pławnicami na Bałtyku zostało zakazane przez Komisję Europejską. Rozporządzenie wywołało wiele kontrowersji. Grzegorz Szomborg, armator kutra z Jastarni, odwoływał się nawet do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

- Żeby wprowadzać rozporządzenia mające na celu ochronę jakiegoś gatunku, trzeba jeszcze wiedzieć dokładnie, co się chroni. Jeszcze nikt nie przedstawił wiarygodnego dowodu, iż istnieje coś takiego jak bałtycka populacja morświnów. Chętnie zaakceptuję wszelkie sposoby ochrony morświnów czy innych zwierząt, ale niech będą one uzasadnione - twierdzi Grzegorz Szomborg, utrzymujący się głównie z połowów łososi, do czego używa się właśnie sieci pławnicowych. - A pomijając już kwestię, czy w Bałtyku mamy osobną populację morświnów, czy nie, nie zdarzyło się, by morświn zaplątał się w sieć na otwartym morzu. W Zatoce Puckiej tak, ale nie na otwartym morzu. To ssaki lubiące płytkie wody.

Trybunał jednak nie zdecydował się nawet na rozpatrzenie skargi, uznając, iż Grzegorz Szomborg, jako rybak i armator, nie jest instytucją, która mogłaby być stroną w sprawie.

Polscy naukowcy z Helu też nie są przekonani co do skuteczności ochrony morświna poprzez zakaz stosowania pławnic na Bałtyku. Uważają, że ważniejsze jest szukanie innych technik połowowych lub doraźne stosowanie na sieciach pingerów, emitujących dźwięki nieprzyjemne dla morświnów.
- My ze swojej strony testujemy już ich skuteczność. Na linii Gdynia - Hel mamy rozstawione detektory, tzw. POD-y, które mają rejestrować obecność morświnów. Dzięki nim wiemy, że faktycznie pojawiają się w tym rejonie - tłumaczy Marcin Gawdzik. - Z kolei przed sezonem połowowym zamierzamy rozstawiać pingery, które mają zniechęcać morświny do wejścia do zatoki.

Nie tylko sieci
Zagrożeniem dla morświnów jest także wciąż zbyt duża ilość substancji toksycznych spływających do morza. Powodują one obniżenie odporności na choroby i, jak podejrzewają naukowcy, także zdolności rozrodczych tych ssaków. Morświny giną też przez hałas. Ich biosonary są zagłuszane przez odgłos silników jednostek pływających, detonacjami poszukiwań geologicznych i militarnych ćwiczeń, pracą podwodnych wiertni itp. Zwierzęta te w takim gąszczu dźwięków nie tylko mają problem z namierzeniem ławic ryb, ale też tracą orientację - coraz częściej, w miejscach, gdzie jest ich dużo, odnotowuje się przypadki zderzenia waleni z szybkimi łodziami motorowymi. Wypadek taki dla morświna kończy się śmiercią lub poważnymi ranami zadanymi przez śrubę napędową.

Co Ty możesz zrobić dla morświna
Zbliża się sezon plażowy. Jeśli znajdziesz na brzegu martwego morświna, zgłoś to do najbliższej administracji portowej lub bezpośrednio do Stacji Morskiej UG w Helu - tel. 601 88 99 40, e-mail [email protected]. Jeśli zwierzę żyje, powinieneś udzielić mu pierwszej pomocy. Ale nie wrzucaj go do wody! Oczyść z piasku otwór nosowy, znajdujący się na szczycie głowy. Morświn to łagodne zwierzę, nie ugryzie. Polewaj go wodą, nakryj mokrym ręcznikiem, tak by jego ciało nie wyschło, ale uważaj, by nie zalać otworu nosowego. Zapewnij zwierzęciu spokój, odpędzaj mewy i psy, możesz ogrodzić to miejsce, a nawet wykopać w piasku basenik i tam przenieść morświna, tylko nie ciągnij go po ziemi, bo jego skóra jest bardzo delikatna. Wówczas jak najszybciej zawiadom Stację Morską w Helu lub najbliższą placówkę administracji morskiej - kapitanat portu, bosmanat, najbliższy klub jachtowy czy nawet zarządzających kąpieliskiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto