Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po co nam produkty modyfikowane genetycznie

Tomasz Zawadzki
Jarosław Jakubczak
Rozmowa z prof. nad. dr hab. Henrykiem Bujakiem, kierownikiem Katedry Genetyki, Hodowli Roślin i Nasiennictwa z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

GMO często wydaje się być czymś w rodzaju science fiction, o którym słyszymy tylko przy okazji protestów ekologów i ewentualnych ustaw w Sejmie. Czy rzeczywiście jest to odległy problem?

Każdy z nas na pewno zetknął się z już z organizmami modyfikowanymi genetycznie. Pierwszą skomercjalizowaną uprawą był pomidor. Po wyciszeniu w nim jednego z genów był on świeży przez długi okres czasu. Wprowadzono go w USA już w 1994 roku, ale cztery lata później został wycofany ze sprzedaży. Był totalnie niesmaczny i nikt nie chciał go kupować. Ale GMO są wykorzystywane w różnych dziedzinach, między innymi w przemyśle spożywczym, przetwórczym, kosmetycznym czy medycynie. Na rynku są substancje produkowane na bazie genu ludzkiego stanowiące czynnik ratujący życie, na przykład drożdże wytwarzające insulinę. Wrocławski len, którego odkrycie jest zasługą profesora Szopy, może być wykorzystywany do produkcji bandaży, dzięki którym trudno gojące się rany szybciej się zasklepiają. Kolejnym przykładem z polskiego podwórka jest uzyskanie sałaty ze zdolnością do produkowania szczepionki przeciwko zapaleniu wątroby typu B. Choć oczywiście ekspresja tych genów jest na razie na niskim poziomie i spożycie musiałoby być dość duże aby przynieść znaczące efekty.

Jak powstają takie organizmy?

Jest kilka sposobów. Najbardziej oczywistym jest wprowadzenie do informacji genetycznej zwierzęcia czy rośliny gen zupełnie innego, niespokrewnionego gatunku. Dzięki inżynierii genetycznej możemy określić funkcje wybranego genu i jeśli będzie ona pożądana, to rozpoczynają się próby przeniesienia go, na przykład w celu ochrony tej rośliny przed jakąś chorobą. Inną metodą jest wygaszenie jednego z genów, tak jak w przypadku wspomnianych pomidorów. Wprowadza się go w tak zwanym układzie antysensowym i niejako wyłącza jego działalność. W ten sposób, poprzez zablokowanie syntezy kofeiny, powstała kawa bezkofeinowa. Jest też możliwość powielenia danego genu, co pozwala przyspieszyć i zwiększyć produktywność jednej z substancji biologicznie czynnych.

Jak powszechna jest modyfikacja genetyczna?

W tej chwili na świecie, bo Europa jest trochę na marginesie tego procesu, uprawia się około stu pięćdziesięciu milionów hektarów roślin genetycznie zmodyfikowanych. Dominują zwłaszcza soja, kukurydza i rzepak, choć hoduje się też bawełnę i wiele innych. Do Polski sprowadzamy bardzo dużo soi odpornej na herbicydy, która jest głównym dostawcą białka do żywności przetworzonej, w tym do mięsa wieprzowego i drobiowego. Zakazując uprawy czy sprowadzenia tych odmian jesteśmy zmuszeni do zakupu i sprowadzenia tradycyjnej, której jest niewiele na rynku, a jej cena jest znacznie wyższa. W naszym kraju jest dziwna sytuacja. Rolnik ma prawo uprawiać rośliny modyfikowane genetycznie, lecz nie musi tego zgłaszać. Może je sprzedawać i nie ujawniać, że handluje organizmami transgenicznymi. Nowa ustawa nasienna, która miała nam pomóc rozwiązać tę sytuację, została niestety zablokowana i zawetowana. Czyli dalej nie mamy pełnej kontroli nad tym co jest uwalniane do środowiska. W zasadzie ekolodzy powinni dążyć do tego, żeby zezwolić na rejestrację GMO w Polsce.

Co na to hodowcy?

Część rolników jest, zwłaszcza wielkoobszarowych, produkujących komercyjnie i wielko towarowo jest za wprowadzeniem GMO, ponieważ w pewnym momencie pozwoliłoby to wykluczyć chociażby zabiegi ochronne przeciwko szkodnikom. Zmniejszyłoby to poziom chemizacji roślin i obniżyło koszty. Wprowadzenie kukurydzy BT sprawia, że sama się broni. Udałoby się też uniknąć sytuacji, gdy atakująca kukurydzę omacnica wchodzi w łodygę, a w miejscach tych infekują następnie grzyby patogeniczne, produkujące szkodliwe myto toksyny. I to jest później zjadane. Rolnicy tradycyjni raczej są przeciwni modyfikacjom genetycznym, gdyż nie wiedzą z czym wiąże się ich stosowanie.

Najwięcej obaw dotyczy wpływu GMO na zdrowie.

Według badań przeprowadzonych przez ESFA w ciągu kilku pokoleń nie stwierdzono ich żadnego negatywnego oddziaływania. Wydano ponad pół miliarda dolarów na badania. W Niemczech od ośmiu lat analizuje się szczury karmione genetycznie modyfikowanymi organizmami pod względem ich płodności. W Stanach Zjednoczonych próbowano znaleźć zależność pomiędzy spadkiem ilości pszczół i uprawami transgenicznymi. W naszym kraju z kolei porównywano jakość wołowiny, drobiu, wieprzowiny i jagnięciny ze zwierząt żywiących się GMO i tradycyjnym pożywieniem. Żadne z badań nie przyniosło dowodów na jakiekolwiek szkodliwe dla zdrowia działanie modyfikowanych genetycznie organizmów. Choć należy pamiętać, że wraz z rozwojem techniki może się to zmienić. Podobnie było kiedyś z karmieniem zwierząt antybiotykami. Wydawało się to świetnym pomysłem, gdyż zapewniało świetny wzrost. W rzeczywistości nastąpiło szybkie uodpornienie i genialna idea okazała się tylko mirażem. Natomiast warto w tym momencie wspomnieć, że przy Unii Europejskiej działa EFSA, czyli organizacja ds. bezpieczeństwa żywności. Jest ona odpowiedzialna za przebadanie każdego produktu przed dopuszczeniem go na rynek . Zezwalając na udział w sprzedaży towarów GMO daje możliwość ich identyfikacji. Każdy produkt zawierający powyżej 0,9 procenta substancji modyfikowanych genetyczne musi posiadać stosowną informację na etykiecie. Pozwala to na pewien wybór i pozostawia każdemu decyzję czy kupić taki produkt czy też nie.

Zagrożeniem może być też monopol firm żywieniowych stosujących modyfikacje genetyczne.

Globalizacja może być zagrożeniem w kontekście całego rolnictwa, a nie tylko biotechnologii. Duże koncerny wykupują mniejsze hodowle przez co istnieje takie zagrożenie monopolu na rynku żywnościowym. Myślę jednak, że nie dojdzie do dyktatu pojedynczej firmy. Mamy co prawda do doświadczenia z Monsanto, która próbowała zawłaszczyć rynek. np. przez wprowadzenie genu terminatora, blokującego możliwość rozmnażania rośliny. Te czasy chyba już minęły i teraz konkurencja firm hodowlano-nasiennych będzie tylko rosła. W bogatych społeczeństwach, na przykład europejskim, poza rolnictwem wielkotowarowym, wciąż będzie istniała produkcja ekologiczna, która jest zdecydowanie droższa. Podobnie było z cukrem, kiedy okazało się, że jego produkcja z trzciny cukrowej jest bardziej opłacalna i zaczęto wycofywać się z upraw buraków cukrowych. W końcu ktoś poszedł po rozum do głowy i stwierdził, że jeśli całkowicie wyeliminujemy go ze starego kontynentu buraka zupełnie, to ceny będą dyktowali właściciele plantacji trzciny.

Czy jesteśmy więc skazani na GMO?

Genetyczne modyfikowanie organizmów to tylko jeden z kierunków hodowli i doskonalenia roślin. Trudno powiedzieć czy bez nich dalibyśmy radę wyżywić stale powiększającą się liczbę ludności. Możemy próbować robić to w sposób tradycyjny albo poprzez biotechnologię. Prognozy demograficzne mówią, że niedługo na Ziemi będzie dziewięć miliardów ludzi, a powierzchni uprawnej wcale nie przybywa. Należy więc intensyfikować produkcję z roślin, co można to zrobić poprzez chemizację rolnictwa albo dzięki zwiększeniu nawożenia. Z tym, że tego drugiego już się nie da zrobić, ponieważ rośliny od pewnego momentu nie będą już w stanie wykorzystać dostarczanych substancji żywieniowych. Prowadzi to też do zubożenia gleb. Alternatywną drogą jest wprowadzenie modyfikacji genetycznych, aby rośliny były bardziej wydajne i produktywne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto