Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Organizacje pozarządowe marnują publiczne pieniądze przez brak kontroli. W Gdyni chcą to zmienić

Ksenia Pisera
Ksenia Pisera
Miliony złotych rocznie z miejskiej kasy przekazywane są pozarządowcom. Zamieszanie wokół gdyńskich organizacji - zdaniem polityków - wskazuje, że obecny system współpracy jest ułomny. Władze Gdyni przyznają im rację, ale zastrzegają, że do problemu trzeba podejść i rozwiązać go inaczej - pisze Ksenia Pisera.

Problemy Gdyńskiej Spółdzielni Socjalnej Promyk wyszły na jaw jako pierwsze. Sprawa znalazła się w prokuraturze. Następnie okazało się, że tysiące złotych miejskiej dotacji przejadła Fundacja Animal Pro, operator Ośrodka Hipoterapii i Edukacji Ekologicznej w Kolibkach. Ostatecznie jej przedstawiciele zrezygnowali z prowadzenia ośrodka. Zawrzało też, gdy się okazało, że Fundacja Maciuś - która niedawno alarmowała, że w Polsce nie dojada 800 tysięcy dzieci - sama większość pozyskiwanych środków przekazuje prywatnej spółce z siedzibą w Szwajcarii, zajmującej się wysyłką listów z prośbą o pomoc dzieciom.

Wierzchołek góry lodowej?

- Właściwie nie ma nadzoru na organizacjami pożytku publicznego, więc dochodzi do takich sytuacji, jak w Gdyni czy w Warszawie (chodzi o fundację Kidprotect) - alarmuje posłanka PO Julia Pitera. - Trudno stwierdzić, ile jest organizacji, które działają w podobny sposób. Mimo to za każdym razem, gdy się próbuje uporządkować ten system, wybucha awantura, że władza publiczna zamyka możliwość działania organizacji.

Tak właśnie było, gdy propozycję zmian w kontroli gdyńskich organizacji pozarządowych zaproponowali gdyńscy radni Prawa i Sprawiedliwości. Domagali się, by te wprowadziły "dzienniki obrad", w którym miał być zapisywany przebieg spotkania i liczba uczestników. - Kontrola obywatelska organizacji pozarządowych jest zbyt mała - uważa Paweł Stolarczyk, radny PiS w Gdyni.

W 2011 roku miasto przekazało NGO-som 39,2 mln złotych na realizację zadań publicznych. Dzięki tym środkom organizacje pozarządowe zrealizowały 374 zadania, których łączny koszt wyniósł 54,8 mln zł. W Gdyni działa około 900 organizacji pozarządowych, ale nie wszystkie otrzymują pieniądze od miasta. Zdaniem samorządowców, Gdynia może chwalić się fantastyczną współpracą z działaczami trzeciego sektora.

- To 18 lat współpracy i tylko dwie sytuacje, w których się sparzyliśmy - zauważa Michał Guć, wiceprezydent Gdyni. - Życzyłbym, żeby we wszystkich sektorach funkcjonowania na styku władzy publicznej i podmiotów zewnętrznych był taki wynik.

System jest ułomny

Nie oznacza to jednak, że nie szykują się zmiany. Michał Guć jest członkiem Rady Działalności Pożytku Publicznego, organu doradczego ministra Pracy i Polityki Społecznej. Należą do niej również m.in. przedstawiciele pięciu resortów oraz NGO-sy, w tym m.in. Związku Harcerstwa Polskiego. Jak mówi Guć, członkowie tej rady myślą właśnie nad wypracowaniem nowego rozporządzenia określającego zasady rozliczania, bo to stosowane obecnie jest ułomne. Wzór miał już trafić do zespołu prawnego i ma wrócić na obrady RDPP w maju.

- Dziś nadzór nad organizacjami pozarządowymi jest realizowany w najgorszy z możliwych sposobów - mówi Guć. - Sprowadza się do tego, że w pierwszej kolejności mamy obowiązek sprawdzać, czy zgadzają się rachunki. To jest mnożone przez tysiące czy miliony, w skali lat, dotacji. Tysiące urzędników to weryfikuje i nikt nie ma czasu, żeby się zastanowić, czy organizacja sensownie realizuje to zadanie.

Oczywiście my nadzorujemy i stronę merytoryczną, i stronę finansową, natomiast w mojej ocenie główny ciężar powinien być skupiony na stronie merytorycznej. Proszę zobaczyć, że w przypadku Promyka czy Animal Pro były kłopoty, ale tak naprawdę, te organizacje do końca realizowały zadanie.

Najważniejszy efekt

W praktyce nowe zasady miałyby wyglądać tak, że jeżeli organizacja na realizację zadania publicznego otrzymała od miasta pieniądze, to główne sprawdzane będą efekty, a nie sposób spożytkowania dotacji.

Czytaj także: Kontrowersje wokół Fundacji "Maciuś". Prokuratura sprawdzi działalność organizacji

- Nas naprawdę mało obchodzi, jak wydadzą te pieniądze - mówi Guć. - Chcemy się skupić na tym czy zadanie, które organizacja miała zrealizować, wykonała w sposób efektywny. Chciałbym zbudować system, który właśnie na tym będzie się opierał, a nie czy księgowa zarabia sto złotych więcej, a hipoterapeuta sto złotych mniej czy odwrotnie.

[email protected]

Połowa wątpi

Dyskusję wokół zaufania do organizacji i społecznego odbioru ich działań ostatnio znacznie się ożywiła. Stowarzyszenie Klon/Jawor zbadało, jak Polacy oceniają pracę trzeciego sektora.

Najlepiej organizacje pozarządowe wypadają na tle państwa: 61 procent badanych uważa, że organizacje na ogół skuteczniej dostarczają pomocy potrzebującym niż instytucje państwowe. - Opinia ta umacnia się wśród Polaków od kilku lat - podaje Małgorzata Borowska z Klon/Jawor. - Obserwowany trend wynikać może zarówno z wzrostu zaufania do organizacji, jak i z negatywnej opinii o instytucjach państwowych.

Czytaj także: Kolibki: GOSiR będzie będzie organizować zajęcia hipoterapii finansowane z miejskiego budżetu

Jednocześnie wciąż prawie połowa Polaków wątpi w uczciwość trzeciego sektora.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto