21 lipca, godz. 14.30
Setki internautów postanowiło wyrazić swój sprzeciw wobec kontrowersyjnego zdarzenia, do jakiego doszło w zeszły czwartek, 14 lipca, na gdańskim lotnisku. Z pokładu samolotu w asyście funkcjonariuszy Straży Granicznej wyprowadzony został mężczyzna, którego inna pasażerka uznała za terrorystę. Mówić miał o podłożonym ładunku wybuchowym i katastrofie w przestworzach. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że podróżny jest ciemniejszej karnacji. Choć ostatecznie - jak podają służby - cała sytuacja okazała się fałszywym alarmem, w obronie mężczyzny stają dziś zwolennicy demokracji.
„Dopóki firma oficjalnie nie przeprosi poszkodowanego pasażera, rezygnuję z ich oferty. Rasizm jest ohydny. Powiedz nie dyskryminacji na pokładzie” - to apel, który udostępniony został na facebookowym profilu Akcja Demokracja. Organizatorzy chcą, by zbiorowa petycja trafiła do dyrektora linii lotniczych Wizz Air.
Po kilku godzinach od udostępnienia post polubiło blisko 600 interneutów.
21 lipca, godz. 14.05
- Należy rozważyć przyczyny i tryb zatrzymania przez Straż Graniczną. Drugą rzeczą jest zachowanie przewoźnika, który następnego dnia odmówił odprawy, ponieważ z niewiadomych przyczyn mój klient znalazł się na jakiejś "czarnej liście" - mówi radca prawny Jacek Manowiec.
Jak tłumaczy radca, następnie zastanowią się nad podjęciem odpowiednich kroków prawnych "w postaci pozwów".
19 lipca, godz. 18.04
Sprawą zajmie się z urzędu Rzecznik Praw Obywatelskich.
- Chcielibyśmy sprawdzić sposób działania służb, czy nie była to nadmierna reakcja - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" Krzysztof Szerkus, Pełnomocnik Terenowy Rzecznika Praw Obywatelskich.
19 lipca, godz. 17.30
Do naszej redakcji nadesłane zostało oświadczenie linii lotniczych Wizz Air:
"14 lipca 2016 roku przed wylotem samolotu linii Wizz Air lotu W6 1607 z Gdańska do Londynu Luton jeden z pasażerów poinformował załogę o usłyszanym z ust innego pasażera komentarzu o posiadaniu ładunku wybuchowego. Załoga postąpiła zgodnie z obowiązującymi procedurami. Kapitan wezwał służby ochrony lotniska, przeprowadzono pełną inspekcję samolotu, a obaj pasażerowie zostali przekazani policji w celu złożenia dalszych wyjaśnień. Bezpieczeństwo jest priorytetem Wizz Air. Linia nie toleruje jakichkolwiek prób zagrożenia bezpieczeństwu pasażerów i załogi."
19 lipca, godz. 15.25
Ostatecznie - jak podają służby - cała sytuacja okazała się fałszywym alarmem. - Samolot nie odleciał, ale z powodu warunków atmosferycznych - zaznacza przedstawiciel pomorskiej SG.
Czytaj także: Przymusowe lądowanie w Rębiechowie. Wyprowadzono agresywnego pasażera
- W ostatni czwartek, około godziny 22 otrzymaliśmy zgłoszenie od dyżurnego portu, o potrzebie przeprowadzenia interwencji na pokładzie samolotu. Według załogi na pokładzie był mężczyzna, który miał mówić o ładunku wybuchowym, o katastrofie w przestworzach. O tym załogę poinformowała jedna z pasażerek - mówi kpt. SG Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy Komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku
Tłumaczy, że mundurowi weszli na pokład samolotu by wyjaśnić okoliczności sprawy. - Funkcjonariusze podeszli do wskazanego przez załogę mężczyzny. W naszej asyście mężczyzna dobrowolnie opuścił samolot. Wbrew informacjom pojawiającym się w mediach, nie został wyprowadzony siłą nie był skuty w kajdanki - mówi funkcjonariusz. Zaznacza także że nieprawdą jest to, iż straż graniczna miała grozić bronią.
- Podejrzewam, że ta wersja wydarzeń, pojawiająca się w mediach, wynika z tego iż każdorazowo przed interwencją, tak jak policja, informujemy, że jeżeli osoba nie zastosuje się do poleceń wydanych przez funkcjonariuszy, będą zastosowane środki przymusu bezpośredniego, do użycia broń palnej włącznie. Tak to wygląda zgodnie z procedurą. Jeżeli nie będzie takiej informacji przed interwencją, to ta interwencja jest przeprowadzona po prostu źle - mówi kpt. Juźwiak.
Zobacz również: Alarm bombowy na lotnisku w Gdańsku. Ewakuowano pasażerów
Ostatecznie mężczyzna złożył wyjaśnienia w placówce straży granicznej. - Nie był zatrzymany, tym samym - wbrew medialnym informacjom - nie mógł być przesłuchiwany. Wyjaśnienia złożyli też świadkowie - kobiety które siedziały obok tego mężczyzny i kobieta która zgłosiła incydent - tłumaczy funkcjonariusz.
Zastrzega, że mężczyzna stanowczo zaprzeczył, by używał sformułowań o ładunkach wybuchowych czy katastrofie. - Z wyjaśnień świadków - ostatecznie - również wynikło to samo - dodaje kpt. Juźwiak.
Funkcjonariusz tłumaczy, że cała sytuacja i fałszywy alarm, to najprawdopodobniej wynik nieporozumienia, być może spowodowany poddenerwowaniem pasażerów. - Wydarzenia rozgrywały się późnym wieczorem w czwartek, podczas obfitych opadów deszczu. Samolot ostatecznie nie odleciał z lotniska, ale z powodów meteorologicznych - opowiada funkcjonariusz.
Potwierdza, że mężczyzna jest Polakiem, urodzonym w Armenii. - Dla nas nie ma znaczenia to kto skąd pochodzi, jaką ma karnację, jakie jest jego wyznanie, itd. Reagujemy wówczas, kiedy otrzymamy sygnał od członków załogi samolotu lub przedstawicieli lotniska - kończy funkcjonariusz SG.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?