Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowski patent piłkarzy Arki

Janusz Woźniak
Bartosz Ława rzadko decydował się na strzały z dystansu
Bartosz Ława rzadko decydował się na strzały z dystansu T. Bot
Zwycięstwo nad Wisłą w Krakowie 1:0, wygrana w piątek z Cracovią w Gdyni 2:0. Proszę już nie żartować, że Arka potrafi wygrywać tylko z Odrą Wodzisław, bo wyraźnie widać, że trener Dariusz Pasieka i jego piłkarze mają patent na krakowskie zespoły. I dobrze...

Mecz z Cracovią poprzedziły dwa przegrane w Gdyni wiosenne mecze z Ruchem i Zagłębiem. Zaczęto już mówić, że nad sztuczną murawą i Narodowym Stadionem Rugby ciąży jakieś fatum, tym bardziej że żółto-niebiescy nie potrafili dotychczas zdobyć na tym nowym stadionie żadnego gola. Spotkanie z Cracovią miało, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, istotny wyróżnik. Po raz pierwszy tej wiosny Arka zagrała w obecności kibiców na stadionie. Komentatorzy Canalu+ Sport mówili ironicznie:

- Europa się dziwi. Kibice na meczu Arki...

Na boisku jednak, mimo przyjaźni kibiców obu klubów, żartów nie było. Ligowe punkty w równym stopniu potrzebne są Arce, jak i Cracovii. Trener Pasieka musiał przed meczem długo się zastanawiać, kto zastąpi kontuzjowanych Mateusza Sieberta i Wojciecha Wilczyńskiego. Padło na Adriana Mrowca i najwierniejszego z wiernych klubowym barwom, czyli Dariusza Ulanowskiego. A jak Pasieka wziął się za zmiany, to jeszcze wymienił bramkarza. Za Andrzeja Bledzewskiego między słupki wszedł Norbert Witkowski. Żaden z tej trójki nie zawiódł, chociaż arbiter Piotr Siedlecki odesłał do szatni Mrowca na 12 minut przed zakończeniem me-czu, po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce.

W pierwszej połowie spotka-nia obie drużyny oddały wówczas po jednym niecelnym strzale, w pamięci pozostał futbolowy wygłup Mateusza Klicha. 20-letni zawodnik Cracovii kopnął w twarz Roberta Bednarka i z czerwoną kartką został usunięty z boiska. Powinien na gorącą głowę wziąć zimny prysznic.
- Nie widziałem Bednarka. Patrzyłem na piłkę i chciałem ją wybić jak najdalej. Tymczasem trafiłem w głowę zawodnika Arki. To nie było celowe zagranie, to był przypadek - tłumaczył później rozgoryczony zawodnik z Krakowa.

Kiedy na boisku zrobiło się luźniej, akcje ofensywne Arki nabrały rozmachu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 50 minucie spotkania Maciej Szmatiuk odzyskał piłkę, zagrał do Joela Tshibamby, a ten pokazał, że ma snajperski instynkt. Sztuczna murawa i nowy stadion zostały odczarowane. Arka prowadziła 1:0. Pół godziny później kibice mieli znowu powody do radości. Miroslav Bożok zagrał z rzutu wolnego idealnie na głowę Tadasa Labukasa, a ten ustalił wynik meczu na 2:0.

- Cieszę się z wygranego meczu, jeszcze bardziej z pierwszej strzelonej w Arce bramki i mam nadzieję, że na drugą nie będę musiał długo czekać - mówił Labukas, najszczęśliwszy w piątkowy wieczór człowiek na stadionie w Gdyni.

Więcej o meczu Arka - Cracovia w poniedziałkowym "Dzienniku Bałtyckim".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto