Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolejowy dramat na Pomorzu

Szymon Szadurski
Rekordowe wręcz opóźnienia, kilku-, a nawet kilkunastogodzinne notowały w poniedziałek pociągi zmierzające z południa Polski na Pomorze. Pasażerowie, korzystający z usług Polskich Kolei Państwowych, nie pierwszy raz tej zimy przeżyli prawdziwą gehennę.

Trudne wręcz do wyobrażenia opóźnienie 17 godzin zanotował pociąg z Katowic do Gdyni. Skład miał dotrzeć nad morze w niedzielę o godz. 18.21, na stacji zameldował się jednak w poniedziałek o godz. 11.25. Trwającej grubo ponad dobę podróży nie wytrzymali pasażerowie, jadący z południa Polski do Trójmiasta. Wysiadali wcześniej, np. w Bydgoszczy, przesiadając się na autobusy, bądź prosząc o przyjazd i odebranie ze stacji znajomych lub rodzinę.

Normą były opóźnienia po kilkaset minut. Z 10-godzinnym opóźnieniem zameldował się w Słupsku pociąg, zmierzający z Krakowa Płaszowa do Kołobrzegu. Tylko przed południem w Gdyni na tablicy informacyjnej dworca można było wyczytać, iż skład z Zakopanego spóźniony jest o 220 minut, pociąg z Bielska-Białej o 240 minut. Choć PKP starały się choć symbolicznie zrekompensować pasażerom niedogodności, ci wysiadali z wagonów rozwścieczeni.

- Nigdy wcześniej nie przeżyłem tak koszmarnej podróży - mówi Daniel Stanisławski, który wracał w poniedziałek z urlopu w Zakopanem. - W PKP panuje totalny chaos. Pociąg co chwila zatrzymywał się, często nawet nie na stacjach, tylko w szczerym polu. Wśród niektórych pasażerów nastroje zrobiły się na tyle nieciekawe, iż konduktor pod koniec podróży nawet już nie chodził po przedziałach obwieszczać kolejne informacje o opóźnieniach, bo mogłoby dojść do rękoczynów.
Paweł Ney, rzecznik spółki PKP Intercity iż przyczyną komunikacyjnego paraliżu były ekstremalne warunki pogodowe na południu Polski.

- Padający śnieg i mróz powoduje oblodzenie przewodów trakcyjnych - mówił po południu Paweł Ney. - Sytuacja ma miejsce na pięciu odcinkach kolejowych tras w południowej części kraju, m.in. na torowisku z Krakowa do Warszawy. Jest to łącznie 200 km linii trakcyjnej. Lód z przewodów jest na bieżąco usuwany. Przypomina to jednak trochę syzyfową pracę, bo trakcja znowu zamarza. Nie sposób też tych odcinków ominąć, dlatego wagony na torowiskach holowane są przez lokomotywy spalinowe. Powoduje to niestety potężne opóźnienia.

PKP tam, gdzie się tylko dało, starały się serwować pasażerom kawę, herbatę, kanapki i drożdżówki.

- Już w weekend wydaliśmy dodatkowo 10 tys. ciepłych napojów - mówi Paweł Ney. - Do składów dołączaliśmy też wagony restauracyjne. Na dworcach, gdzie pasażerowie oczekiwali na opóźnione pociągi, także serwowaliśmy im drożdżówki i kanapki.

Dla pasażerów to jednak marne pocieszenie. - Co z tego, że dostałem herbatę, jak wracałem do domu kilka godzin dłużej - mówi Daniel Stanisławski.
To nie pierwsze kłopoty PKP tej zimy. Do podobnej sytuacji doszło 20 grudnia, o czym informowaliśmy. Pociąg z Jeleniej Góry do Gdyni przez Wrocław przyjechał z 4-godzinnym opóźnieniem. Pasażerowie innych pociągów narzekali natomiast, że temperatura w nich spada poniżej zera.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto