Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Dzikowski, trener Wybrzeża Gdańsk: Chcemy zawodników na dobre i złe

Krzysztof Michalski
Przemyslaw Swiderski
Przed niedzielnym meczem Wybrzeża ze Stalą Rzeszów w Gdańsku (początek o godz. 14) rozmawiamy z Grzegorzem Dzikowskim, trenerem naszych żużlowców.

W porównaniu do poprzedniego sezonu w Wybrzeżu panuje duża stabilizacja finansowa i organizacyjna. Czy Panu daje to większy komfort pracy?

Jak przypomnę sobie zeszły rok, to różnica jest jak między niebem a ziemią. Cały czas dążyliśmy do poprawy sytuacji i wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby to wszystko było poukładane. Jestem bardzo zadowolony z tego, że nie przeszkodziła nam aura, mieliśmy trzy treningi i cztery sparingi, drużyna cały czas ze sobą przebywała. To był sposób na bardzo dobre przygotowanie, ale też na integrację, poznanie chłopaków. Komfort pracy jest zdecydowanie większy.

Jechaliście trzy sparingi, ale żadnego nie wygraliście. Jest Pan zadowolony z postawy zawodników?

Nie na darmo wybrałem sobie bardzo mocnych sparingpartnerów, drużyny z ekstraligi. Wynik był dla mnie sprawą drugorzędną. W tych sparingach chodziło o dogranie sprzętu, może troszeczkę jazdy parowej, na którą bardzo zwracam uwagę. Te elementy chłopacy wykonywali, może nie idealnie, ale jesteśmy drużyną bardzo młodą i w tej chwili budujemy zespół na przyszłość.

Zamieszanie towarzyszące powstawaniu nowej ligi wpłynęło na przygotowania?

Na pewno wpłynęło to trochę negatywnie. Co nie znaczy, że sobie nie poradziliśmy. Na pewno nie był to komfort, ale z takimi problemami trzeba sobie radzić. Tak samo jak zawodnicy muszą radzić sobie z presją, tak samo cały zarząd i klub też muszą sobie poradzić. Uważam, że daliśmy radę. Był to taki chrzest bojowy i chyba wszyscy zdaliśmy go na piątkę. Teraz brakuje nam sukcesu sportowego i to jest zadanie moje i drużyny.

Prezes Zdunek jasno postawił sprawę: Wybrzeże interesuje tylko finał. Pan dotychczas wypowiadał się nieco ostrożniej. Czy finał to rzeczywiście minimum na ten sezon?

W sporcie zawsze stawiałem sobie za cel najwyższy wynik. Byłem w finale mistrzostw świata, zarówno drużynowych, jak i indywidualnych czy parowych. Zaczynając swoją przygodę z żużlem nigdy bym nie przypuszczał, że zajdę tak daleko. Ciężko jest w sporcie ciągle wygrywać. Finał jest naszym celem sportowym, ale wiem, że nikt nie będzie rozdzierał szat, jeśli nam się nie uda. Pod warunkiem, że będzie widać, że ta drużyna chciała, ale po prostu się nie udało. Bo w sporcie trzeba umieć także przegrywać z honorem.

Kto będzie głównym przeciwnikiem Wybrzeża w walce o te najwyższe cele?

Po pierwszej kolejce potwierdza się to, co mówiłem wcześniej: Piła, Kraków, Rzeszów, Łódź, nie skreślam też Częstochowy. Poziom tych drużyn będzie wyrównany. A kto wygra? Chciałbym, żeby to była nasza drużyna i dołożymy wszelkich starań, żeby ten wynik osiągnąć.

Atutem Wybrzeża może być skład będący połączeniem doświadczenia i młodości?

Myślę, że tak. Jesteśmy w trakcie budowania drużyny na przyszłe lata. Chcemy tych chłopaków tak związać z tym klubem, żeby byli z nim na dobre i na złe. Wtedy ta drużyna tworzy monolit i jest odpowiednia atmosfera. Nie chodzi o to, żeby jak się dobrze wiedzie to wszyscy się poklepywali, a kiedy przychodzi moment przegranej, to zostawia się zawodników samych i nie daje wsparcia.

Przejdźmy do meczu ze Stalą. Jak Pan ocenia rywala?

Tak jak wspomniałem, Rzeszów zalicza się do grona drużyn, które moim zdaniem powalczą o finał. Mają doświadczonych zawodników: Nichollsa, Lamparta czy Barana, który jeszcze niedawno jeździł w ekstralidze. Na pewno nie spodziewam się, że ten mecz będzie spacerkiem, ale mam nadzieję, że zakończy się po naszej myśli.

Będą jeszcze jakieś zmiany w awizowanym składzie?

Według regulaminu mam możliwość dwóch zmian. Teraz nie przewiduję roszad, chociaż jestem czujny do końca. Nieraz zdarzało mi się o 6 rano odbierać telefon od zawodnika, który mówił, że nie przyjedzie czy że jest chory. Jak tylko będzie taka potrzeba i będę widział, że trzeba coś zmienić, to tak zrobię.

Zaskoczeniem jest brak Magnusa Zetterstroema. Dlaczego nie ma go w składzie?

Ja też jestem nieraz zaskoczony i chciałbym zapytać trenera Piotra Nowaka: dlaczego nie wstawia mojego ulubieńca, Sebastiana Mili? Bo jako kibic opieram się na emocjach: lubię tego sportowca i chciałbym, żeby grał w Lechii po 90 minut. Jako trener nie mogę kierować się emocjami, tylko dobrem drużyny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto