Gdynia: Wojewoda pomorski chce kontroli w prywatnych punktach opieki nad dziećmi

Chodzi dokładnie o miejsca, które nie zostały wpisane do rejestru żłobków, ale figurują pod takim hasłem w ewidencji działalności gospodarczej, do której wgląd mają urzędnicy. Władze Gdyni zastrzegają, że kwestia ewentualnych kontroli jest wyjątkowo skomplikowana i zanim podejmą się takiej próby, wcześniej trzeba rozwiązać wiele wątpliwości prawnych. Według Ewy Łowkiel, wiceprezydent Gdyni ds. edukacji, dziś nie wiadomo nawet dokładnie, jakie ewentualnie sankcje mogłyby zostać nałożone ze strony samorządów na właścicieli żłobków w przypadku wykrycia jakichkolwiek nieprawidłowości.

Przeczytaj też: Sesja Rady Miasta Gdynia: Dopłaty do prywatnych żłobków i plan zagospodarowania dla Stoczni Gdynia

Wojewoda postanowił skierować pismo z wnioskiem o kontrolę po dochodzących sygnałach o nieprawidłowościach, które rzekomo mogą się zdarzać w prywatnych placówkach opiekujących się dziećmi. Z wieści, jakie niejednokrotnie docierały także do mediów, wynika, iż w takich żłobkach wychowawcy bardzo często nie mają wykształcenia pedagogicznego, żadnej wiedzy ani doświadczenia odnośnie opieki nad niemowlakami, a dodatkowo zdarza się, iż rodzice kilkulatków skarżą się na niski standard żywienia i warunków sanitarnych. Część młodych rodziców nie ma jednak wyjścia i musi posyłać swoje dzieci do prywatnych punktów, bowiem w jedynym publicznym żłobku w Gdyni, Niezapominajce w Śródmieściu, notorycznie brakuje miejsc.

- W szczególnie trudnej sytuacji są osoby z dzielnic położonych kilkanaście kilometrów od centrum czy z Demptowa, gdzie funkcjonuje filia Niezapominajki, a pracują na przykład w Gdańsku - mówi Arletta Dziwosz z Dąbrowy, matka dwuletniej dziewczynki. - Nie będą przecież wozić malucha taki szmat drogi, potem odbierać go po pracy. Szkoda czasu i benzyny. Lepiej już wydać te 600, 700 złotych miesięcznie na prywatną opiekę, jeśli oczywiście kogoś na to stać.

Czytaj także: Opiekunki krzyczały i zastraszały małe dzieci w punkcie opieki w Starogardzie Gdańskim

Problem jednak w tym, iż według rodziców, opłaty w niepublicznych żłobkach są wysokie, a standard opieki często mizerny. Stąd pomysł, aby je skontrolować, podobnie zresztą jak się to bardzo często dzieje w odniesieniu do prywatnych placówek zajmujących się na co dzień starszymi osobami. Ale niepubliczne żłobki założone zostały na podstawie przepisów ustawy o opiece nad dziećmi do lat trzech, która przez większość samorządowców określana jest niezwykle ostrymi sformułowaniami, jako bubel prawny. Ustawodawca wymyślił m.in., że opiekę nad najmniejszymi dziećmi można czasowo prowadzić jedynie na podstawie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej i aż do 2014 roku nie ma obowiązku zgłoszenia się do rejestru żłobków. Stąd właśnie kontrolowanie takich placówek jest utrudnione. Gorąca dyskusja na ten temat odbyła się ostatnio m.in. na sesji Rady Miasta Gdyni. Radni Platformy Obywatelskiej domagali się, żeby miasto zobowiązało się do dofinansowania opieki nad najmniejszymi dziećmi w prywatnych placówkach, ale koalicyjni rajcy Samorządności odmówili, argumentując, że trudno będzie sprawdzić sposób wydania publicznych dotacji.

Zobacz także: Bezpłatne żłobki w Trójmieście. W jakich dzielnicach Gdańska, Gdyni i Sopotu powstaną żłobki?

- To skandal, że dopuszczono do sytuacji, w której żłobek można prowadzić na zasadzie sklepu z warzywami, jedynie rejestrując firmę - mówił radny Andrzej Denis. - Gdzie tu jest jakakolwiek odpowiedzialność? Ale wiceprezydent Gdyni Ewa Łowkiel zapowiedziała, że po sygnałach od wojewody urzędnicy będą się starali poddać kontroli niepubliczne żłobki. Niewykluczone jednak, że stanie się to dopiero po nowelizacji feralnej ustawy.