Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Formoza - niezawodni komandosi z Gdyni

Kazimierz Netka
Kazimierz Netka
Komandos Formozy w pełnym rynsztunku wygląda jak postać z gry komputerowej. Tyle że na ekranie to jedynie ruchomy obrazek. W Gdyni tacy żołnierze naprawdę istnieją. Mogą operować na całym świecie. Tajnie i skutecznie.

Zobacz także: Parada Marynarki Wojennej

To, co na co dzień dźwigają na sobie, waży około 30 kilogramów. Oczywiście, gdy pogrążają się w Bałtyku czy innym morzu albo oceanie, ich ciała i wyposażenie tracą na wadze. Za to robi się chłodno i niebezpiecznie. Najgorzej jest zimą, gdy temperatura wody spada do plus 4 stopni Celsjusza.

W takim zimnie w krótkim czasie zwykły człowiek staje się niezdolny do działania. A tu trzeba niezauważonym zbliżyć na przykład do statku, na którym przetrzymywani są zakładnicy, odbić ich w taki sposób, by ludziom krzywda się nie stała.

Praca żołnierzy Formozy jest więc o wiele bardziej skomplikowana, trudniejsza od tej, którą wykonują inne wojskowe oddziały specjalne.

- Specyfika działania w środowisku morskim jest tak niezwykła, że niełatwo do niej zaadaptować umiejętności żołnierzy, którzy przygotowywali się do działań wyłącznie na lądzie - opowiadają komandosi z Gdyni. - Gdy trzeba uwolnić uwięzionych, to na lądzie sprawa ta jest mniej skomplikowana. Okręt się buja na fali, więc utrzymanie celownika na osobniku, którego musimy wyeliminować, jest bardzo trudne. Trzeba go unieszkodliwić bez narażania tych, których mamy uratować.
Kilka lat temu Formoza została podporządkowana dowództwu wojsk specjalnych. Nadal jednak wykonuje zadania dla Marynarki Wojennej.

- Kiedyś byliśmy nurkami bojowymi, teraz nabyliśmy dodatkowe zdolności, specjalności, umożliwiające prowadzenie operacji lądowych - mówi komandor Dariusz Wichniarek, dowódca jednostki wojskowej Formoza. - Jesteśmy w stanie uczestniczyć w każdej akcji: zaczepnej, obronnej, desantowej, przeciwdesantowej, blokadowej. Gdyby teraz zaszła konieczność uwolnienia kogoś na Pacyfiku i otrzymalibyśmy takie polecenie - jesteśmy w stanie je wykonać - słyszymy z ust kmdr. Dariusza Wichniarka.

W morzu jak foki

Co sprawia, że komandosi Formozy czują się w morzu co najmniej jak foki?

- Zasadniczym elementem umożliwiającym adaptację żołnierza do środowiska morskiego jest aparat tlenowy. Tlen przechowywany jest w butli. Po zużyciu dostaje się do specjalnej komory, gdzie z tego, co żołnierz wydycha, odseparowywany jest dwutlenek węgla, a mieszanina oddechowa uzupełniana jest o następną porcję tlenu.

Niestety, tlen na głębokości około 13 metrów staje się toksyczny. Dlatego ludzie korzystający z aparatów tlenowych nie mogą schodzić zbyt głęboko, Komandosi z Formozy operują najczęściej na głębokości czterech metrów.

Nieodzowne do sprawnego poruszania się w wodzie są płetwy. Te, których używają komandosi z Formozy, są gumowe.

Kiedyś na Bałtyku trenowali Francuzi, wyposażeni w plastikowe płetwy. W naszym zimnym morzu to wyposażenie sztywniało i niezupełnie nadawało się do użytku. I odwrotnie: komandosi z Gdyni musieli się dostosować do warunków panujących nad Morzem Śródziemnym - ich buty zostały specjalnie wzmocnione, by nie uszkodziły się na skalistych wybrzeżach Adriatyku.

Termowizja przydatna

Komandosi są wyposażeni w noktowizory czwartej generacji, zarezerwowane w zasadzie wyłącznie dla jednostek USA. Te urządzenia wytrzymują temperatury do minus 52 stopni Celsjusza i mogą być wykorzystywane nie tylko pod wodą, bardzo zasoloną, ale nawet na wysokości 35 kilometrów nad ziemią. Formoza jest partnerem amerykańskich wojsk specjalnych, więc ma też dostęp do najlepszego wyposażenia.

Karabin z celownikiem optoelektronicznymi sprawia, że skuteczność jego strzelania jest bardzo duża.

Pomocna jest też termowizja. Bardzo potrzebna jest ona w środowisku morskim. Żołnierze widzą nie tylko obiekt, ale również to, co w nim się znajduje.
Karabin z celownikiem holograficznym, odpowiednio zabezpieczony, umożliwia długotrwałe działanie pod wodą.

Niebawem żołnierze tego oddziału otrzymają do swych potrzeb zmodernizowaną torpe- downię Formoza, połączoną z brzegiem wąskim pomostem. Skąd jej nazwa? Właśnie od wyglądu i ułożenia owej torpedowni przypominającej ulokowanie Tajwanu (dawniej "Formosy") wobec Chin.

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdyni prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto