Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Awantura w gdyńskiej szkole sportowej. Dlaczego rodzice protestują?

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Piotr Krzyżanowski
W Zespole Sportowych Szkół Ogólnokształcących w Gdyni od lat naruszano przepisy dopuszczając do zajęć wychowania fizycznego uczniów spoza placówki.

Kilka tygodni temu o sprawie dowiedzieli się urzędnicy miejscy i dopiero wtedy proceder ukrócono. Ucierpiały na tym jednak dzieci spoza placówki, które nie mogą dalej trenować. Dla niektórych z nich oznacza to zakończenie kariery.

Zaniedbaniom w szkole przyjrzy się też prokuratura. Zawiadomienie skierował rodzic jednej z dziewczynek, który nie może pogodzić się z faktem, że jego córkę wyrzucono z zajęć. Dziecko skierowało prośbę do dyrektora ZSSO o umożliwienie dalszego trenowania koszykówki, ale otrzymało odpowiedź odmowną.
- Nic nie mogę na to poradzić, bowiem takie są przepisy - wyjaśnia Marek Prusak, dyrektor ZSSO.

Zarówno dyrektor, jak i urzędnicy miejscy powołują się na rozporządzenie ministra edukacji narodowej z 2012 roku, w myśl którego w zajęciach wychowania fizycznego, które w ZSSO są jednocześnie treningami niektórych grup młodzieżowych koszykarskich sekcji Asseco Gdynia i Gdyńskiego Towarzystwa Koszykówki, uczestniczyć mogą tylko uczniowie szkoły.

Sprawa ta budzi jednak wielkie emocje, ponieważ jeszcze w zeszłym roku, już po opublikowaniu rozporządzenia, sportowcy nieuczęszczający do ZSSO nie mieli problemów, aby brać udział w treningach w ramach lekcji wf. Potwierdza nam to jeden z trenerów GTK i nauczycieli.

Ojciec pierwszej z wyrzuconych z zajęć dziewczynek twierdzi z kolei, że przyczyną zmiany podejścia dyrektora ZSSO do tematu uczestnictwa w lekcjach uczniów spoza szkoły wcale nie były przepisy, lecz osobista zemsta.

- Gdy córka uczęszczała do niedawna do ZSSO, moja żona była w radzie rodziców placówki - mówi. - Podważała wtedy legalność wyboru dyrektora szkoły na kolejną kadencję. Zapamiętał on to sobie. Kiedy córka przeniosła się do Gimnazjum numer 2, a zobaczył ją na zajęciach, padło stwierdzenie: Co ona tu robi? Przecież nie uczy się już u nas w szkole! Zabronił trenerom wpuszczania mojego dziecka na zajęcia do ZSSO.

Jednak w tej samej grupie młodzieżowej nadal trenowały dwie koszykarki uczące się w innych szkołach. Wśród nich reprezentantka Polski, której niedawno samorządowcy wręczali statuetkę nadziei gdyńskiego sportu. Ojciec dziewczynki wyrzuconej z zajęć nie chciał się z tym pogodzić.

- Uznałem to za dyskryminację córki i zacząłem dopytywać się urzędników, dlaczego tak się dzieje - mówi mężczyzna. - Dokopali się wtedy do rozporządzenia ministra i wyrzucili wszystkich spoza szkoły. To absurdalne. Skierowałem już przeciwko dyrektorowi i urzędnikom zawiadomienie do prokuratury o podejrzenie naruszenia interesu publicznego, przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Albo wcześniej przymykali oko na przepisy, albo teraz znęcają się nad moją córką.

Marek Prusak mówi jednak, że o żadnej osobistej zemście czy znęcaniu się mowy być nie może.
- Z procederem udziału w zajęciach uczniów spoza szkoły walczyłem od dawna i doprowadziłem do respektowania przepisów - twierdzi dyrektor ZSSO. - Domagała się tego między innymi rada rodziców. Na zajęciach wf. zdarzają się kontuzje. Gdyby dotknęły dziecko spoza szkoły, byłyby problemy.

Według Bartosza Bartoszewicza, wiceprezydenta Gdyni, dyrektor ZSSO w przeszłości godził się na udział w zajęciach dzieci spoza szkoły, bo widział w tym racjonalne korzyści dla klubów współpracujących z ZSSO. Kiedy się jednak zorientował, że takie rozwiązanie nie jest dopuszczalne, zabronił stosowania go.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto