Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia po szalonym meczu rozbiła Jagiellonię Białystok!

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Przemyslaw Swiderski
Arka Gdynia sprawiła sporą niespodziankę, pokonując u siebie Jagiellonię Białystok aż 4:1! Gdynianie rozegrali kapitalne zawody, rozbijając wicemistrza Polski.

To był jeden z najlepszych meczów w wykonaniu żółto-niebieskich w tym sezonie. Piłkarze gdyńskiej Arki w efektownym stylu pokonali 4:1 (2:1) wicemistrza Polski, Jagiellonię Białystok. Stojące na niezłym poziomie spotkanie obfitowało w szybkie akcje, efektowne strzały i parady bramkarzy. Kibice, których pojawiło się na Stadionie Miejskim ponad 11 tysięcy, co jest rekordem frekwencji w tej rundzie, mogli więc opuszczać trybuny zadowoleni. Zwycięstwo Arki, najwyższe w tym sezonie, przybliża podopiecznych trenera Leszka Ojrzyńskiego do upragnionego celu, czyli miejsca w pierwszej ósemce na zakończenie zasadniczej części rozgrywek.

Piłkarze z Gdyni, podbudowani pięcioma meczami bez porażki w Lotto Ekstraklasie, do meczu z Jagiellonią przystępowali z wiarą w siebie i dużą dawką optymizmu.

- Z Jagiellonią nie będziemy grali na remis - zapowiadał szkoleniowiec żółto-niebieskich przed starciem z wicemistrzem Polski.

Patrząc na wyjściowe zestawienie Arki trudno było jednak uwierzyć, że gospodarze od pierwszego gwizdka sędziego ruszą od huraganowych ataków. Trener Ojrzyński wystawił podobny skład, jak w niemrawo zagranych przez gdynian w ofensywie i zremisowanych ostatnio starciach przeciwko Cracovii u siebie i Termalice Bruk-Betowi Nieciecza na wyjeździe. Jedynie wykartkowanego Adama Marciniaka, który ostatnio zakładał opaskę kapitańską Arki, zastąpił na lewej obronie Marcin Warcholak. Nastąpiła też roszada na pozycji defensywnego pomocnika, gdzie w miejsce Michała Nalepy wybiegł Yannick Sambea.

I rzeczywiście, początkowe fragmenty gry nie wskazywały wcale, że Arka może w niedzielę zwyciężyć „Jagę” tak wysoko. To goście jako pierwsi zagościli pod polem karnym żółto-niebieskich. Wkrótce jednak gdynianie sięgnęli po swój dobrze znany atut, czyli stałe fragmenty gry. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Mateusza Szwocha w 12 min. bliski szczęścia był Michał Marcjanik. Dosłownie minutę później wychowanek Arki zrehabilitował się za poprzednie pudło i piłka zatrzepotała w siatce. Damian Zbozień wrzucił piłkę z autu w okolice pola karnego, gdzie fantastycznym strzałem przewrotką popisał się Rafał Siemaszko. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole, a przytomnym strzałem głową dobił ją właśnie Marcjanik.

Arka podwyższyła na 2:0 już osiem minut później, a znowu w głównej roli wystąpił Siemaszko. Napastnik Arki, dla którego występ przeciwko Jagiellonii był setnym w żółto-niebieskiej koszulce, wykorzystał idealne dośrodkowanie Zbozienia, urwał się obrońcom i w swoim stylu celnie trafił głową.

- Kiedy świętuje się jubileuszowy występ, trzeba pokazać coś specjalnego - podsumował swój wyczyn Siemaszko.

Arka nie zdołała niestety dwubramkowej przewagi dowieźć do przerwy, bowiem w 34 min. spotkania to goście wykorzystali stały fragment gry. Dośrodkowanie Arvydasa Novikovasa wykorzystał Taras Romańczuk, który wyprzedził Frederika Helstrupa. To trafienie sprawiło, że gdynianie w dalszym ciągu nie mogli czuć się na boisku pewnie.

- Zbyt łatwo straciliśmy tego gola - przyznał Rafał Siemaszko.

Jeszcze przed przerwą potężnym, celnym strzałem sprzed pola karnego popisał się Grzegorz Piesio, ale gol ten ku wielkiemu niezadowoleniu gdynian nie został zaliczony. Sędzia dopatrzył się pozycji spalonej ze strony Dawida Sołdeckiego, który rzekomo zasłaniał pole widzenia Marianowi Kelemenowi.

Na szczęście ta sytuacja nie podcięła skrzydeł gospodarzom, którzy w drugiej części gry wyprowadzili kolejne ciosy. Po faulu na Siemaszce w 61 min. atmomowym strzałem z rzutu wolnego źle interweniującego Kelemena pokonał Warcholak. Losy spotkania właściwie rozstrzygnęły się w 76 min. ,kiedy po wrzutce w pole karne samobójczym uderzeniem głową pokonał własnego bramkarza Piotr Wlazło. Arka tym samym odniosła zwycięstwo, tak bardzo żółto-niebieskim potrzebne.

Gdynianie nie tylko grali nieźle, ale mieli też sporo szczęścia. Tak było dla przykładu w 70 min. gry, kiedy Steinbors w znakomitym stylu obronił dwa strzały Karola Świderskiego, a dodatkowo w tej samej akcji Fedor Cernych trafił w słupek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto