Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia - Cracovia Kraków 2:0 (0:0) (zdjęcia)

Janusz Woźniak
Trzeci mecz Arki w Gdyni, trzeci na sztucznej murawie Narodowego Stadionu Rugby i wreszcie pierwsze zwycięstwo. W piątek gdynianie wygrali z Cracovią Kraków 2:0, po golach Joela Tshibamby i Tadasa Labukasa.

Trener Dariusz Pasieka zaskoczył wyjściowym składem swojej drużyny. Część zmian - w sumie było ich trzy w stosunku do zespołu, który rozpoczynał przegrany 0:2 mecz z Zagłębiem Lubin - było jednak wymuszonych kontuzjami Mateusza Sieberta i Wojciecha Wilczyńskiego. Najistotniejsze jednak było to, że żółto-niebiescy po raz pierwszy w tym roku wreszcie zagrali mecz z udziałem publiczności.
Lepiej zaczęli jednak goście, bo w trzeciej minucie Radosław Matusiak ograł w polu karnym Dariusza Ulanowskiego, ale skończyło się, dla gospodarzy, na strachu, a dokładniej na rzucie rożnym. Gospodarze odpowiedzieli składną akcją w siódmej minucie, ale w jej finale Joel Tshibamba nie trafił w bramkę. Kolejne ataki gospodarzy były chaotyczne, goście lepiej się prezentowali w środku boiska. I to właśnie oni mieli wymarzoną wręcz okazję do objęcia prowadzenia. Matusiak zagrał do Pawła Sasina, a ten wręcz wyłożył piłkę na 12 metrze od bramki Mateuszowi Klichowi. Ten ostatni zmarnował jednak wysiłek kolegów, posyłając piłkę obok słupka. Jak się później okazało, był to zaledwie początek nieszczęść 20-letniego zawodnika Cracovii. Kilka minut później został on ukarany żółta kartką, a w 43 minucie Klichowi wyraźnie się pomyliły sportowe areny. Zupełnie bez sensu, chociaż bez premedytacji, kopnął w twarz Roberta Bednarka, a sędzia Piotr Siedlecki nie miał innego wyjścia, jak pokazać mu czerwoną kartkę.
Statystycznie, z piłkarskiego punktu widzenia, o pierwszej połowie można napisać tylko tyle, że oba zespoły oddały po jednym, do tego niecelnym, strzale. Jak na wymagania stawiane zespołom ekstraklasy to gorzej niż źle.
- Musimy zmienić taktykę, wykorzystać osłabienie rywala i strzelić bramkę - mówił w przerwie Adrian Mrowiec.
Słowa pomocnika Arki okazały się nieomal prorocze. Już w 50 minucie gospodarze prowadzili 1:0. Asystował Maciej Szmatiuk, strzelał w sytuacji sam na sam z bramkarzem Cracovii Joel Tshibamba i pomiędzy nogami Łukasza Merdy trafił piłką do siatki. To był drugi gol Tshibamby w barwach Arki, ale pierwszy zdobyty przez gdyński zespół w tym roku w Gdyni i pierwszy na sztucznej murawie.
Ataki krakowian były raczej anemiczne. Norbert Witkowski w bramce Arki musiał się nieco napracować, łapiąc piłkę po strzale z rzutu wolnego Michała Golińskiego. Widzów na trybunach ożywił na chwilę rzut wolny z 20 metrów, ale piłkę po mocnym strzale Łukasza Kowalskiego odbił Merda. To była 65 minuta gry, a w 78 siły na boisku się wyrównały. Po drugiej żółtej kartce, a w konsekwencji czerwonej, do szatni odesłano Mrowca. Szansa dla gości...?
Może, ale te krakowskie iluzje trwały zaledwie dwie minuty. Na 10 minut przed końcem meczu precyzyjnym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Miroslav Bożok, a Tadas Labukas wykazał się dużym wyczuciem w polu karnym i z kilku metrów strzelił głową nie do obrony. Warto było przyjść na stadion, aby zobaczyć radość Labukasa z pierwszego strzelonego w polskiej ekstraklasie gola. Tuż przed końcem spotkania Labukas mógł zresztą podwoić swój bramkowy dorobek, ale minimalnie przestrzelił.
Arka wygrała zasłużenie, lepiej się prezentowała w drugiej połowie, ale najważniejsze że odczarowała Narodowy Stadion Rugby. W piątek okazało się, że można na nim wygrywać, że można strzelać bramki. A punkty zdobyte na Cracovii mają dla podopiecznych trenera Pasieki bezcenną wręcz wartość.

Arka Gdynia - Cracovia Kraków 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Joel Tshibamba (50), 2:0 Tadas Labukas (80).
Arka: Witkowski - Kowalski, Szmatiuk, Ulanowski, Bednarek - Budziński, Mrowiec, Ława, Bożok (86 Burkhardt) - Tshibamba (90 Czoska), Trytko (74 Labukas).
Cracovia: Merda - Mierzejewski, Tupalski, Wasiluk, Sasin - Baran, Szeliga - Pawlusiński (76 Sacha), Klich, Moskała (46 Goliński) - Matusiak (76 Owsjannikow).
Żółte kartki: Mrowiec (Arka) oraz Klich (Cracovia).
Czerwone kartki: Mrowiec (Arka, 78) - za dwie żółte oraz Klich (Cracovia, 43).
Sędziował: Piotr Siedlecki (Warszawa).
Widzów: 3000.

Powiedzieli po meczu

Dariusz Pasieka, trener Arki
- Nie był to mecz na wysokim poziomie, jednak wymusiła taki stan rzeczy presja, ciążąca na obu zespołach. Nikt nie chciał pierwszy zaryzykować. Uważam jednak, że Arka zasłużyła na wygraną. Drużyna zagrała z zaangażowaniem, konsekwentnie, dobrze taktycznie, popełniliśmy mało błędów. Od napastników po obrońców walczyliśmy o każdą piłkę i to się opłaciło.

Orest Lenczyk, trener Cracovii
- Przyjechaliśmy do Gdyni powalczyć, w najczarniejszych myślach więc nie przypuszczałem, że jedyne, co stąd wywieziemy, to czerwona kartka Mateusza Klicha. To wydarzenie ustawiło mecz, do tego momentu byliśmy drużyną co najmniej równorzędną dla Arki. Zarówno przy pierwszej, jak i drugiej, straconej bramce ewidentne błędy popełnili jednak stoperzy.

RELACJA Z MECZU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Arka Gdynia - Cracovia Kraków 2:0 (0:0) (zdjęcia) - Gdynia Nasze Miasto

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto