Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Asseco Prokom jeszcze bez świeżości

Paweł Durkiewicz
Na drugim miejscu zakończyli swój udział w turnieju o Puchar Śląska Wrocław koszykarze Asseco Prokomu Gdynia. Mistrzowie Polski zwyciężyli 77:74 w półfinale z mistrzem Litwy Lietuvos Rytas Wilno, po czym w meczu o główne trofeum przegrali 65:83 z izraelskim Maccabi Tel Awiw. Kibice mieli okazję po raz pierwszy zobaczyć na żywo nową wersję gdyńskiego zespołu. Wrażenia mogą być mieszane i choć do rozpoczęcia sezonu pozostały jeszcze dwa tygodnie, wiadomo już, że gra drużyny będzie wyglądała inaczej niż w poprzednich rozgrywkach.

Wyniki na miarę możliwości
We wrocławskiej imprezie Asseco Prokom miał okazję sprawdzić formę w konfrontacji z renomowanymi rywalami. Wygrana po wyrównanym starciu z silną ekipą z Wilna to dobry prognostyk. Martwi z kolei zdecydowana porażka z wicemistrzem Izraela, który w tym sezonie zagra z polską ekipą w grupie A pierwszej fazy Euroligi. Finał gdynianie rozpoczęli od fragmentu przegranego 0:10. I choć w drugiej kwarcie dzięki ambitnej postawie zdołali dogonić przeciwnika, druga połowa meczu nie pozostawiła już wątpliwości co do wyższości Maccabi.
- Moi zawodnicy mają prawo czuć się zmęczeni, bo w ciągu ostatnich 20 dni rozegraliśmy już 12 meczów kontrolnych, a jeszcze dochodzą do tego podróże. Nie szukam jednak tutaj wytłumaczenia, byliśmy od Maccabi po prostu słabsi pod każdym względem - przyznał po spotkaniu trener Tomas Pacesas.
Bohaterem Izraelczyków był MVP turnieju, skrzydłowy David Blutenthal, który w finale trafił pięć prób z dystansu na stuprocentowej skuteczności. Wyczyn to godny podziwu, zwłaszcza że gra się toczyła według nowych przepisów, z linią rzutów za trzy punkty oddaloną od kosza o 6 metrów i 75 centymetrów. Szkoda, że wśród gdynian zabrakło tak nieomylnego strzelca... Najskuteczniejszy w polskiej ekipie był tego dnia Ratko Varda, zdobywca ledwie 11 "oczek".
Nowi bez rewelacji
Na parkiecie hali Orbita niczym szczególnym się na razie nie popisali dwaj nowi koszykarze Asseco Prokom. Mający bogate doświadczenie z parkietów NBA Mike Wilks pokazał, że dobrze panuje nad piłką i dysponuje niezłym przeglądem pola. Tyle tylko że po dynamicznych wejściach pod kosz kilkakrotnie bywał zatrzymywany przez wyższych graczy lub brakowało po prostu wykończenia akcji. Widać, że Amerykanin potrzebuje jeszcze trochę czasu, by się dostosować do realiów europejskiej koszykówki i poprawić swoją skuteczność.
Kompletnie zagubiony był z kolei Denham Brown. Kanadyjczyk dopiero od tygodnia trenuje z nowymi kolegami i na razie niespecjalnie się odnajduje w taktyce drużyny. We Wrocławiu sprawiał wrażenie gracza o dużych możliwościach atletycznych, niezłej technice i... słabej koncentracji. W finale rzucił 9 punktów, ale miał też kilka niewymuszonych strat, po których trener Pacesas kręcił głową z niedowierzaniem.
W kuluarach głośno się mówi, że przed startem sezonu drużynę zasilą jeszcze nawet dwaj nowi gracze. Aktualnie nie ma tematu powrotu Qyntela Woodsa, klub negocjuje za to intensywnie z litewskim skrzydłowym Simasem Jasaitisem (brązowy medalista ostatnich mistrzostw świata w Turcji). W Asseco Prokom byłby już... piątym niskim skrzydłowym (są też Brown, Piotr Szczotka, Mateusz Kostrzewski i Sebastian Balcerzak). Nie jest już jednak wielką tajemnicą, że w Gdyni budują praktycznie dwa osobne zespoły do rozgrywek polskiej ligi oraz Euroligi i wschodnioeuropejskiej Ligi VTB.
Pech "Zamoja"
Solidnie się spisały znajome postacie z gdyńskiego składu. Skuteczny pod koszem był Varda, grę nieźle prowadził Daniel Ewing, z dobrej strony się też pokazali twardo walczący Adam Łapeta i Piotr Szczotka. Formy nie może natomiast odnaleźć Ronnie Burrell, który powinien ustąpić miejsca w pierwszej piątce Janowi Jagli.
O dużym pechu może mówić Przemysław Zamojski. W dotychczasowych sparingach obrońca Asseco Prokom był silnym ogniwem drużyny i zgłaszał aspiracje do zastąpienia Davida Logana w roli podstawowego rzucającego. W drugiej połowie półfinału z Litwinami również trafiał rzuty, które pozwoliły gdynianom przejąć kontrolę nad wynikiem. Niestety, w końcówce tego samego meczu upadł na parkiet, po czym długo się nie podnosił, trzymając się za kolano. Z boiska zszedł z pomocą kolegów z zespołu. Przypomnijmy, że koszykarz ma już złe wspomnienia związane z podobnie wyglądającą kontuzją. Zerwanie więzadeł w czerwcu 2009 roku zmusiło go do opuszczenia pierwszej części poprzedniego sezonu. Jak poważny jest uraz z Wrocławia, jeszcze nie wiadomo. We wtorek wieczorem "Zamoj" miał przejść szczegółowe badania.
Co dalej?
Jeszcze w tym tygodniu gdynianie rozegrają dwa sparingi na własnym parkiecie. Oba mecze odbędą się bez udziału publiczności. Trójmiejscy kibice będą mogli zobaczyć swoich ulubieńców w akcji w dniach 2-3 października, kiedy to w Gdyni odbędzie się silnie obsadzony turniej. Poza Asseco Prokom udział w nim wezmą Olimpija Lublana, Montepaschi Siena oraz Lietuvos Rytas. Sezon oficjalnie się rozpocznie 6 października, kiedy to rozegrany zostanie mecz o Superpuchar Polski między mistrzami Polski a zdobywcą krajowego pucharu, koszalińskim AZS.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto